""Apokalipsy według Joanny"- Anna Robak-Reczek
Koniec świata. Czyż nie brzmi donośnie? Cóż,
apokalipsa zawsze działała na wyobraźnię. Co kilka lat pojawiają
się nowe teorie spiskowe dotyczące kolejnej, tym razem w 100%
pewnej daty końca świata (wszak wszystkie wcześniejsze, "pewne"
daty, były tylko takim drobnym żarcikiem, czy też błędem przy
obliczeniach, ale teraz to już na pewno koniec). A skoro apokalipsa
już lada moment, to wypadałoby się do niej przygotować, więc
przy każdym następnym "końcu świata", kolejni ludzie
zasilają grono preppersów, by być przygotowanymi na każdą
ewentualność. Ale co, jeśli koniec świata już był? I to nie raz
czy dwa? Co jeśli apokalipsa to nie, wielki wybuch zmiatający
wszystko z powierzchni ziemi, a w rzeczywistości każdy z nas
przeżywa swój własny, indywidualny koniec świata? Jeśli wydaje
Wam się, że postradałam zmysły, to zdecydowanie musicie sięgnąć
po najnowszą powieść Anny Robak-Reczek, a jakże intrygującym
tytule: "Apokalipsy według Joanny".
Joanna to dorosła kobieta- matka, żona, córka, zmagająca się z
problemami życia codziennego jak każdy z nas- raz z większymi, raz
z mniejszymi- jak to w życiu bywa. Jednak w pewnym momencie dochodzi
do ściany: codzienność zaczyna ją przytłaczać, odczuwa lęki,
których nie potrafi pokonać, dodatkowo śledząc bieżące
wydarzenia, nabiera przekonania, że zbliża się koniec świata i
przerażona tą perspektywą, postanawia przygotować się na
nadchodzącą apokalipsę: Śledzi grupy preppersów, gromadzi zapasy
i przygotowuje schronienie dla rodziny w odziedziczonym po rodzicach,
domku w lesie. Jednak przygotowania nie przynoszą jej upragnionej
ulgi. Wręcz przeciwnie: z każdym kolejnym dniem, kobieta coraz
bardziej zamyka się w sobie i staje się coraz bardziej samotna we
własnym domu. Dzieci dorastają i zaczynają żyć własnym życiem,
mąż przeżywa drugą młodość i korzysta z uroków świata, a w
Joannie, z każdym kolejnym dniem, umiera chęć do życia i do
walki. Aż w końcu dochodzi do momentu, kiedy zupełnie się
poddaje: Nie wychodzi z domu, nie je, nie śpi. Przeżywa swój
własny, prywatny koniec świata. Jednak każdy koniec, jest jednocześnie początkiem i tu z pomocą
Joannie przychodzi Thijs- partner jej zmarłego brata, który na nowo
budzi w niej chęci do życia i walki...
Długo zastanawiałam się, co powinnam powiedzieć Wam, o tej powieści i szczerze mówiąc, nawet w momencie, w którym to piszę, nie mam co do tego pewności. To, co z całą pewnością mogę Wam powiedzieć, to że ta powieść, wbrew pozorom wcale nie jest tak lekka, na jaką by się zapowiadała. Nie jest to wcale zabawna historia, z akcją pędzącą w zawrotnym tempie. Wręcz przeciwnie: To raczej spokojna powieść, o dość leniwym tempie, wymagająca odrobiny skupienia i refleksji, która pozwala człowiekowi zatrzymać się na chwilę i spojrzeć z perspektywy na otaczający nas świat i ludzi, obudzić w sobie, pokłady empatii, o jakie sami sobie byście nie podejrzewali i pomyśleć ciepło o osobach, o których dotychczas nie mieliście najlepszego zdania. Bo każdy przechodzeń, nielubiany współpracownik, sąsiad czy koleżanka, ma własne zmartwienia, o których my sami nie mamy pojęcia.
„Apokalipsy według Joanny” to pozornie prosta, lekka powieść, o mocnym, drugim dnie, którego początkowo zupełnie się nie spodziewałam. To historia zmuszająca do refleksji, poruszająca czułe struny ludzkiej wrażliwości i sprawiająca, że choć przez chwilę potrafimy spojrzeć na drugiego człowieka z pewną empatią, bez oceniania i pretensji, bo to, że czyjeś problemy wydają nam się błahe, nie znaczy, że takie są dla drugiej osoby. Każdy z nas dostaje taki ciężar, jaki jest w stanie unieść, dlatego czasem warto powstrzymać się od niewybrednych komentarzy i ocen, bo być może ktoś właśnie przeżywa swój własny, prywatny koniec świata...
Tytuł: "Apokalipsy według Joanny"
Autor: anna Robak-Reczek
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 01.03.2021r.
Ilość stron: 303
ISBN: 978-83-66332-42-3
Inne książki autorki:
"Odzyskanie"- >recenzja<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, za Twoją wizytę. Zostaw ślad swojej obecności...