"Do cna"- Katarzyna Bonda

"Do cna"- Katarzyna Bonda

 Słabi są skazani na pożarcie...

 


     Często czytelnik, biorąc do ręki książkę, ma pewne wyobrażenia, obiera założenia zarówno względem fabuły, jak i samego autora. Tylko co w momencie, gdy okazuje się, że nasze przekonania były niezwykle dalekie od rzeczywistości, a książka, którą trzymacie w ręku, okazała się czymś zupełnie innym, niż się spodziewaliście? Tak właśnie w moim przypadku jest z najnowszą powieścią Katarzyny Bondy- "Do cna".

    W ostatnim czasie Katarzyna Bonda zdecydowanie rozpieszcza swoich czytelników i średnio raz na kwartał możemy cieszyć się, wychodzącymi spod jej pióra nowościami. Tym razem przyszła kolej na trzeci tom serii z detektywem Jakubem Sobieskim. 

    Sobieski w dalszym ciągu pracuje nad rozwinięciem swojego biura detektywistycznego. Za namową Ady, udaje się na wystawny bankiet do Grażyny Stadnickiej-arystokratki, która chce zlecić mu odnalezienie swojego dorosłego syna-Antona. Sprawa zaczyna komplikować się, gdy detektywi dowiadują się o specyficznych upodobaniach mężczyzny, którego marzeniem było- zostać zjedzonym. Sprawy nie ułatwia ani nadmiernie dbająca o własny wizerunek zleceniodawczyni, ani mieszkańcy Żyrardowa, którzy z dużą nieufnością podchodzą do warszawskiego detektywa i ukrywają przed nim kluczowe dla śledztwa informacje. Z każdym kolejnym przesłuchaniem Jakub upewnia się w przekonaniu, że siatka wzajemnych powiązań jest znacznie szersza, niż początkowo przypuszczał, a w gąszczu mylnych tropów i panującej zmowy milczenia, ciężko określić- komu warto zaufać.

    "Do cna" jest moim kolejnym z licznych spotkań z twórczością Katarzyny Bondy i trzecim z bohaterem serii- Jakubem Sobieskim. Zanim sama wzięłam się za lekturę, słyszałam opinie, że jest to najlepsza książka w dorobku autorki. Po zakończonej lekturze mogę wam powiedzieć, że zdecydowanie się z tą tezą nie zgadzam. To absolutnie nie jest najlepsza książka Bondy i niestety daleko jej do tych "najlepszych", co nie znaczy, że jest zła.
    Cieszę się, że w trzeciej części autorka przeniosła oś akcji z Warszawy, gdzie dotychczas toczyły się sprawy Sobieskiego, do Żyrardowa, bo osobiście uwielbiam kryminały osadzone w mniejszych miasteczkach- mają swój niepowtarzalny klimat, który ciężko odwzorować w wielkomiejskiej aglomeracji i książki Katarzyny Bondy są tego najlepszym przykładem.
    Sama tematyka jest intrygująca. Motyw kanibalizmu nie jest czymś, o czym na co dzień czytamy w kryminałach, więc byłam ciekawa, w jaki sposób autorka podejdzie do tego tematu i muszę przyznać- ten aspekt absolutnie zwalił mnie z nóg. Forma listów z przepisami i cała zbudowana wokół nich narracja była strzałem w dziesiątkę- idealnie podkreślają mroczny klimat powieści i podsycają ciekawość czytelnika. Jeśli czytaliście wcześniejsze książki Bondy, to możecie być równie zdziwieni, jak ja, bo jest to zdecydowanie najbardziej mroczna i brutalna powieść w dorobku autorki ze wszystkich, które dotychczas czytałam. Ale czy najlepsza? Niestety nie. Osobiście odniosłam wrażenie, że przy całym skupieniu na kanibalistycznej otoczce, trochę zagubił się aspekt kryminalny i choć sama nie wierzę, że to powiem, jest on trochę...niedopracowany. Mam wrażenie, że autorka wymyśliła tak wiele motywów i bohaterów, że sama przestała nad nimi panować i ostatecznie całość przestała być spójna. O ile podczas lektury nie jest to element, który w jakikolwiek sposób by mi przeszkadzał, bo książkę czyta się naprawdę dobrze, tak w momencie, gdy dochodzimy do zakończenia, zaświeciła mi  się czerwona lampa "Oj coś tu nie gra". Rozwiązanie całej zagadki jest dla mnie niestety bardzo naciągane i mocno oderwane od całej powieści. Nie jestem fanką zakończeń w stylu Bondy, które są bardzo charakterystyczne, ale mimo tego, autorka potrafi umiejętnie połączyć wątki, które prowadzą do takiego, a nie innego finału i tutaj też próbowała zastosować podobny wybieg, ale tym razem  kompletnie nie jestem przekonana do wybranej przez nią narracji.  

    "Do cna" to nietuzinkowa, najbardziej mroczna i brutalna powieść w dorobku Katarzyny Bondy. Pełna mylących tropów, tajemniczych bohaterów i wszechobecnej zmowy milczenia. Nie jest to kryminał, do jakich przyzwyczaiła swoich czytelników autorka. Jest inaczej- co nie znaczy, że jest źle. Nowa, mroczna wersja Katarzyny Bondy bardzo przypadła mi do gustu, ale są też aspekty, które można by poprawić, więc z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki, bo jestem niezwykle ciekawa, w którą stronę pójdzie jej twórczość: czy "Do cna" jest jednorazową odskocznią, czy może nowym kierunkiem działania? Cóż, bez względu na to, jaka okaże się odpowiedź, zdecydowanie warto poświęcić czas na literackie spotkanie z Sobieskim i spółką, bo jedno mogę wam zapewnić- nudzić się nie będziecie!


Tytuł: "Do cna"
Autor: Katarzyna Bonda
Wydawnictwo: Muza
Data wydania:11.01.2023 r.
Ilość stron: 350
ISBN: 978-83-287-2519-5

INNE KSIĄŻKI AUTORKI:

"Sprawa Niny Frank"
"Tylko Martwi nie kłamią"
"Klatka dla niewinnych"
"Balwierz"
"Zimna sprawa"
"Kobieta w walizce"
"Motyw ukryty"
"Okularnik"
"O włos"
"Ze złości"


"Kobieta w walizce"- Katarzyna Bonda

"Kobieta w walizce"- Katarzyna Bonda

 "Życia nie odmieniają żadne wielkie decyzje ani zbiegi okoliczności. Na życie składają się wszystkie małe wybory, nieistotne posunięcia, pozornie nic nieznaczące detale."


    Po krótkiej przerwie Katarzyna Bonda powróciła w kolejną, ósmą już częścią serii z  Hubertem Meyerem, choć tym razem nasz nieokrzesany profiler, za sprawą  tarapatów, w które wpakował się przy okazji wcześniejszych spraw, musi oddać władzę we własnym wydziale i zająć się swoimi problemami...

 Ale od początku...

    Przy drodze, prowadzącej do Ełku, znaleziono elegancką walizkę z poćwiartowanymi zwłokami kobiety w środku.
Śledczy podejrzewają, że ciało należy do zaginionej przed rokiem Klaudii Janus, jednak niespodziewanie, jej rodzina odmawia współpracy. W zastępstwie za przebywającego w areszcie Meyera, do sprawy oddelegowany zostaje jego podwładny Grzegorz Kaczmarek, który na własną rękę próbuje potwierdzić tożsamość ofiary. Nie jest to jednak proste zadanie, zwłaszcza, że w mieście panuje dziwna zmowa milczenia: nikt nie chce powiedzieć zbyt wiele, a każdy kto zdecyduje się mówić, przedstawia inną wersję wydarzeń. Jedyną szansą na przyspieszenie śledztwa wydaje się być WERA, ale skorzystanie z niej może być trudniejsze niż się wydaje, bo hasło dostępu posiada jedynie aresztowany Meyer...

Po wydarzeniach z "Zimnej sprawy"- poprzedniej części przygód Meyera, byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób Katarzyna Bonda zdecyduje się poprowadzić akcję i nie rozczarowałam się: autorka główną oś fabuły w dalszym ciągu opiera na postaci Huberta, jednak systematycznie wprowadza nowych bohaterów, jak chociażby komisarz Olton i Grzegorz Kaczmarek, którzy pojawili się już w poprzedniej części i sukcesywnie ich wątek jest rozwijany. Przypominając sobie pierwsze części cyklu widać, jak bardzo cała seria ewoluowała: początkowe wątki rozwinęły się, grono stałych bohaterów powiększyło się, a przy tym wszystkim autorce udało się utrzymać niezmienny charakter serii. 

Jeśli chodzi o fabułę, to według mnie Katarzyna Bonda jest mistrzynią "małomiasteczkowych" intryg i w takim wydaniu zdecydowanie najbardziej przypada mi do gustu. Potrafi oddać realia, pokazać sieć wzajemnych powiązań i klimat, co sprawia, że w fabułę tak naprawdę czytelnik nie musi się "wciągać", wystarczy, że otworzy książkę, przeczyta pierwszy rozdział i już jest w środku toczącej się akcji.
Sama intryga została zaplanowana w bardzo precyzyjny sposób. Jest zawiła, bardzo zawiła. Sprawia, że gubimy tropy, a liczba potencjalnych podejrzanych zwiększa się z każdą kolejną stroną i tak naprawdę, przez długi czas, ciężko połapać się, kto jest kim w tej układance i komu tak naprawdę można wierzyć.

Ale nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła i niestety po raz kolejny muszę przyczepić się do zakończenia, bo według mnie- jest kiepskie. O ile wątek prywatny Meyera zakończył się w sposób fenomenalny i już nie mogę się doczekać, w jaki sposób autorka dalej pokieruje jego losami, tak zakończenie sprawy kryminalnej powoduje u mnie jakich zgrzyt. Według mnie jest tam zdecydowanie za dużo niedopowiedzeń, zbyt wiele wątków nie zostało dokładnie wyjaśnionych, nagle pojawiają się "zaginieni" bohaterowie- nie wiadomo skąd,  jak i w zasadzi co się z nimi działo, a przy tak skomplikowanej sprawie, chciałabym aby wszystkie wątki zostały precyzyjnie wyjaśnione, bez zostawiania przestrzeni na niedopowiedzenia. 

"Kobieta w walizce" to niezwykle zawiły kryminał, pełen rodzinnych tajemnic i nieoczekiwanych zwrotów akcji, a wątek osobisty Meyera z pewnością zachwyci każdego fana serii. Ja jak zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny tom, a jeśli wy jeszcze nie znacie tej serii to zdecydowanie polecam nadrobić! 


Tytuł: "Kobieta w walizce"
Autor: Katarzyna Bonda
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 09.11.2022 r.
Ilość stron: 352
ISBN:
9788328724440

INNE KSIĄŻKI AUTORKI:

"Sprawa Niny Frank"
"Tylko Martwi nie kłamią"
"Klatka dla niewinnych"
"Balwierz"
"Zimna sprawa"

"Motyw ukryty"
"Okularnik"
"O włos"
"Ze złości"



 

 

 

 


"Trzecie oko wiedźmy"- Danka Braun

"Trzecie oko wiedźmy"- Danka Braun

 


     Wierzycie w "trzecie oko"? "szósty zmysł" czy "wewnętrzny głos"? Z pewnością wierzy w nie główna bohaterka najnowszej powieści Danki Braun- "Trzecie oko wiedźmy".
    Liliana Romańska, bo o niej mowa, wiedzie z pozoru zwyczajne, wręcz nudne życie: jest właścicielką sklepu obuwniczego, po pracy chodzi na domowe obiadki do mamy, a wieczory spędza w towarzystwie kota. Jednak jest jeszcze coś, co powinniście wiedzieć o Lilce: dziewczyna miewa wizje senne, które ostrzegają ją przed niebezpieczeństwem. Kiedy spotyka mężczyznę ze swoich snów, wie już, że zostanie on jej mężem. Tylko czy wszystko przebiegnie zgodnie z planem? I czy Lila odpowiednio interpretuje własne sny? Zwłaszcza, że na drodze do szczęścia stanie dziewczynie przyjaciel jej brata oraz... morderstwo.
    
    "Trzecie oko wiedźmy" jest kolejną z serii powieści z prywatnym detektywem- Mirkiem Filerem, choć tym razem odgrywa on rolę drugoplanową. Główną oś fabuły stanowią losy Liliany i całej rodziny Romańskich, w której ewidentnie każdy na swój sposób potrafi przyciągać problemy: od niewiernego ojca, po mającego wątpliwe szczęśliwe do życiowych partnerek-brata, jednak największą łatwość w przyciąganiu kłopotów wydaje się mieć Lila, która przekonana o nadzwyczajnej intuicji, uważa się niemal za ekspertkę od ludzkich charakterów i intencji, co powoduje jedynie kolejne pasmo nieszczęść. Ale czy magiczne "trzecie oko" rzeczywiście działa i czy Lila może w pełni polegać na swoim darze? Tego dowiecie się po lekturze "Trzeciego oka wiedźmy" :)

    Muszę przyznać, że kiedy dostałam zapowiedź książki byłam nieco rozczarowana. Liczyłam na nową część sagi rodziny Orłowskich, której jestem wierną fanką, jednak jak powszechnie wiadomo, jeśli chodzi o książki Danki Braun- nie wybrzydzam i biorę każdą, która tylko ukaże się na rynku. Tak było również tym razem. Zaczęłam czytać i... przepadłam. Zapewne jestem w tym wypadku najbardziej nieobiektywnym recenzentem i chwalę praktycznie wszystkie książki autorki, ale szczerze mówiąc mam wrażenie, że "Trzecie oko wiedźmy" jest najlepszą ze wszystkich książek Danki Braun. A żeby pokazać wam skalę mojego zatracenia się w historii Lili dodam tylko, że przez całą lekturę ani razu nie pomyślałam o Orłowskich. A to mi się nie zdarza! Zazwyczaj po zakończonej lekturze pojawiają się u mnie myśli "fajna, ale mam nadzieję, że następna będzie z Orłowskimi", a tym razem? Nic. Wręcz przeciwnie, po zakończonej lekturze pomyślałam, że chętnie przeczytałabym kolejną część przygód rodziny Romańskich. 

    Danka Braun zaskakuje mnie nieustannie od kilku lat, jednak tym razem przeszła samą siebie. Na nieco ponad czterystu stronach wykreowała bohaterów, których mam wrażenie jakby znała od lat, a do tego wymyśliła intrygę, jakiej nie powstydziliby się mistrzowie kryminałów. Jednak, żeby nie było tak miło, do jednego aspektu muszę się przyczepić, mianowicie- zakończenie. Mam wrażenie, jakby zabrakło na nie przestrzeni. Jest bardzo skrótowe, pospieszne i osobiście sądzę, że w takim przedziale czasowym jaki określiła autorka można było zawrzeć chociaż dwie-trzy dodatkowe sceny, które wniosłyby coś ciekawego, jednocześnie sprawiając, że akcja toczyłaby się płynniej, bez tak wielkiego skoku czasowego. 

"Trzecie oko wiedźmy" to fascynująca opowieść o ludzkich słabościach, fascynacjach, tajemnicach i relacjach międzyludzkich, pełna niespodziewanych zwrotów akcji i cudownego, sarkastycznego humoru, z którego słynie Danka Braun. Autorka po raz kolejny wciąga czytelnika w wykreowany przez siebie świat, w którym z niezwykłą lekkością łączy wątki obyczajowe z kryminalnymi, a wszystko to okrasza sporą porcją humoru. Dla mnie to zdecydowanie strzał w dziesiątkę i jeśli jeszcze nie znacie twórczości Danki Braun, zdecydowanie musicie to nadrobić!

 

Tytuł: "Trzecie oko wiedźmy"
Autor: Danka Braun
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 12.10.2022 r.
ISBN:
9788367173278

Inne książki autorki: 

"Zabójczy urok blondynki"
"Historia pewnej rozwiązłości"
"Krwawy medalion"
"Historia pewnej zazdrości"
"Krew na sutannie"

"Nie chodź po lesie nocą"
"Morderstwo przy drodze krajowej 94"
"Gdzie jest Olga"
"Ciemna strona Sary"
"Zgubne pożądanie"
"Oczy Adrianny"
"Historia pewnego morderstwa"
"Brat mojego męża"

"Ze złości"- Katarzyna Bonda

"Ze złości"- Katarzyna Bonda


    Złość- jedno z najsilniejszych, najmocniej oddziałujących na człowieka emocji- zaburza osąd sytuacji, uniemożliwia racjonalne myślenie, sprawia, że człowiek staje się zakładnikiem własnych emocji. Ze złości człowiek potrafi zrobić rzeczy, o których normalnie, nigdy by nie pomyślał, ale czy złość jest wystarczającym motywem, żeby zabić? Katarzyna Bonda  udowadnia, że zdecydowanie tak! A jeśli jesteście ciekawi, jak to możliwe, sięgnijcie po jej najnowszą powieść "Ze złości".

    Jakub Sobieski jest postacią, która podbiła serca czytelników za sprawą pierwszej części serii z jego udziałem- "O włos", teraz powraca w kontynuacji literackiego hitu, jednak on sam znajduje się w zupełnie innym momencie swojego życia: porzucił mrzonki o powrocie do policji, stara się o licencję detektywa, zakłada własną agencję i powoli, choć nie bez pomocy i wykorzystania starych kontaktów-staje na nogi.
Spore zmiany zaszły też w życiu Ady Kowalczyk- kobieta, która w poprzedniej części, jako pierwsza wyciągnęła do Jakuba pomocną dłoń, teraz sama postanawia zmienić swoją ścieżkę zawodową i porzuca policję na rzecz prokuratury. Ich drogi po raz kolejny przecinają się przy okazji najnowszej sprawy, jednak czy tym razem staną po tej samej, czy przeciwnej stronie barykady? Tego nie wiedzą nawet oni sami...

    Aneta Bulandra właśnie opuszcza więzienie po niemal dwóch dekadach, spędzonych za kratkami, jako skazana za morderstwo byłego szefa- współwłaściciela słynnego kasyna Warszawa Royal- Mariusza Hussakowskiego. Od pierwszych chwil na wolności kobieta robi wszystko, by udowodnić własną niewinność i uzyskać odszkodowanie za niesłuszne skazanie, i chce, by to właśnie Sobieski pomógł jej odzyskać dobre imię. Sobieski postanawia podjąć grę rozpoczętą przez byłą krupierkę i wkracza w świat intryg, wielkich pieniędzy i niebezpiecznych powiązań, jednak szybko okazuje się, że nikomu z grupy powiązanej z dawnym kasynem nie zależy na rozwikłaniu zagadki sprzed lat, bo jak powszechnie wiadomo: pewnych trupów z szafy lepiej nie wyciągać...
Sprawa zaczyna się komplikować gdy w otoczeniu byłych współpracowników dochodzi do kolejnych morderstw. Co tak naprawdę wydarzyło się blisko dwie dekady temu i czy nowe morderstwa mają jakiś związek ze sprawą sprzed lat? Jedno jest pewne: Jakub  Sobieski nie spocznie, póki nie odkryje całej prawdy, z czego nie wszyscy będą zadowoleni...

    Katarzyny Bondy przedstawić nikomu nie trzeba: na swoim koncie ma już ponad dwadzieścia książek, począwszy od kryminałów, przez literaturę faktu aż po poradnik dla początkujących pisarzy. Niedawno autorka postanowiła powołać do życia postać Jakuba Sobieskiego, jednocześnie rozpoczynając cykl kryminałów z jego bohaterem w roli głównej, a już mamy w ręku drugą część jego przygód. Jeśli chodzi o kreację postaci, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest on niemal bliźniaczo podobny do świetnie znanego czytelnikom Huberta Meyera, a gdyby tego było mało to nawet postać Ady Kowalczyk wydaje się być inspirowana Weroniką Rudy, co sprawia, że obie serie są do siebie niezwykle podobne.
    Osobiście jestem fanką Meyera, więc dla mnie podobieństwo między obiema seriami jest jak najbardziej na plus, choć jest to dość ryzykowne, bo jeśli nie lubicie Huberta, jest duże prawdopodobieństwo, że do Jakuba również nie zapałacie sympatią.
Ale jest jeden element, który różni obie serie i jest to wstęp. W powieściach z Meyerem zazwyczaj niemal wsiąkam w historię już na samym początku, natomiast przy okazji nowej serii z Sobieskim zauważyłam, że bardzo ciężko jest mi się wciągnąć w akcję i przy początkowych rozdziałach zmuszam się, by przez nie przebrnąć. Ten sam problem widziałam przy okazji lektury "O włos", ale wtedy wydawało mi się, że jest to tzn. "syndrom pierwszej części", że autorka musi przedstawić bohaterów i nakreślić czytelnikowi wykreowany świat na tyle dokładnie, by ten mógł się w nim bez problemu odnaleźć, jednak teraz, podczas czytania drugiego tomu, towarzyszyło mi to samo uczucie, którego absolutnie nie potrafię wytłumaczyć, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś z tym początkiem jest "nie tak". Niemniej, jednak jeśli przetrwacie początek (chyba że nie będziecie mieli z nim takie problemu jak ja-czego wam życzę), następne rozdziały wynagrodzą wam wszystko. Kolejne intrygi, zawiła akcja, mylne tropy i więcej podejrzanych niż ofiar. Jednym słowem- Bonda w całej swojej okazałości.

    "Ze złości" to kolejna pozycja w dorobku autorki, którą udowadnia, że jeśli chodzi o kobiecy kryminał- Bonda jest absolutnie bezkonkurencyjna, a nieodgadnione, zawiłe sprawy są jej znakiem rozpoznawczym. Zazwyczaj czytając kolejny kryminał tego samego autora, dochodzimy do momentu kiedy zaczyna być on dla nas przewidywalny. Cóż, każdy wypracowuje w końcu swój schemat, według którego pisze kolejne powieści i Katarzyna Bonda również taki schemat ma. Jeśli przyjrzycie się jej powieściom, zobaczycie, jak bardzo mają zbliżoną do siebie konstrukcję, jednak to, co wyróżnia książki autorki, na tle innych serii kryminalnych to nieprzewidywalność. Niezwykle ciężko jest wpaść na rozwiązanie, które ostatecznie serwuje czytelnikom Bonda i chyba właśnie to sprawia, że czytelnicy w ciemno sięgają po jej kolejne publikacje, bo bez względu na treści wiedzą, że zaskoczenie, wpisane jest w nazwisko autorki. "Ze złości" nie będzie moją ulubioną powieścią autorki, ale z pewnością, nie można powiedzieć, że jest to zła książka i osobiście absolutnie nie żałuję czasu z nią spędzonego.


Tytuł: "Ze złości"
Autor: Katarzyna Bonda
Wydawnictwo: Muza
Data premiery: 10.08.2022 r.
Ilość stron: 352
ISBN:
9788328723627
   

 

 

 

    



"Brat mojego męża"- Danka Braun

"Brat mojego męża"- Danka Braun

 

    Kiedy w wypadku samochodowym ginie mąż Diany Cisowskiej- Paweł, świat kobiety wali jej się na głowę: bez pracy, bez własnej rodziny, z dwójką małych dzieci, skazana na łaskę bogatego teścia, który nigdy nie pałał do niej sympatią. Każdy kolejny dzień wydaje się być cięższy od poprzedniego, mimo to Diana z całych sił próbuje stanąć na nogi i poukładać na nowo życie swojej rodziny. Sytuacja zmienia się diametralnie gdy pół roku po śmierci męża, kobieta spotyka jego sobowtóra- którym okazuje się być brat bliźniak Pawła- Piotr. Początkowo Diana unika jakiegokolwiek kontaktu ze szwagrem, który samym wyglądem sprawia jej ból, jednak z czasem zmuszona jest spędzać z nim więcej czasu, niż sama by sobie życzyła. Okazuje się, że mężczyzna, wie o małżeństwie brata znacznie więcej, niż powinien, do tego stopnia, że z każdym kolejnym dniem upewnia się w przekonaniu, że przebywa nie ze szwagrem- a z własnym mężem. Czy Paweł rzeczywiście byłby w stanie sfingować własną śmierć? I co takiego musiało wydarzyć się w jego życiu, by zdobyć się na tak desperacji krok? Na te i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w nowej książce Danki Braun- "Brat mojego męża"

     Jak wiecie, od dawna jestem fanką twórczości Danki Braun i wszystkie jej książki biorę w ciemno. Nigdy nie sprawdzam, o czym są, czy to kolejna część serii, czy odrębna powieść- po prostu biorę i czytam i tym razem było tak samo: Usiadłam wygodnie, zaczęłam czytać i w pewnym momencie złapałam się na tym, że kompletnie nie wiem, o czym czytam. Odłożyłam książkę i zaczęłam zastanawiać się, o czym ona właściwie ma być i doszłam do wniosku, że nie mam pojęcia, więc pierwszy raz stwierdziłam, że może lepiej jednak sprawdzę opis. Cóż, sprawdziłam, jednak niewiele to pomogło. Następnego dnia wróciłam do lektury z silnym postanowieniem, by w końcu zrozumieć, o tym tak właściwie jest ta powieść. Skończyłam czytać ją w okolicach trzeciej w nocy, wiem już wszystko, ale będąc szczera? Nadal nie potrafię jej zdefiniować, jednak to nie przeszkodziło mi świetnie bawić się podczas lektury.

    Danka Braun słynie ze swojego charakterystycznego stylu i lekkości lawirowania między wątkami kryminalnymi a obyczajowymi i tutaj jest podobnie. Historia braci przeplata się z aktualnymi wydarzeniami z życia rodziny, w międzyczasie poznajemy jeszcze życiorys Diany- a wszystko to na tle wydarzeń związanych z badaniem okoliczności tragicznej śmierci jednego z bliźniaków. Co ciekawe, mimo dość skomplikowanej fabuły, wcale nie mamy tu wielu bohaterów, całość opiera się zasadniczo na dziesięciu postaciach, co przy tak rozbudowanej akcji jest sporym wyzwaniem. 

    Będąc szczerą, mam spory dylemat, bo z jednej strony chciałabym, żebyście przed lekturą mogli dowiedzieć się, czego dotyczy i czego się spodziewać, z drugiej jednak strony mam wrażenie, że każda kolejna informacja zdradza za dużo i psuje całą zabawę, a tego chciałabym uniknąć, więc chyba naprawdę nie jestem w stanie napisać wam nim więcej o treści.

    Jeśli chodzi o styl, to Danka Braun pisze w bardzo charakterystyczny sposób i myślę, że już po pierwszej przeczytanej książce będziecie wiedzieli, czy jest to coś dla was. Ale żeby nie było tak monotonnie, to tym razem autorka zdecydowanie zaskoczyła warstwą fabularną, mam wrażenie, że żadna z dotychczasowych powieści nie była tak skomplikowana jak "Brat mojego męża" i osobiście czytałam ją z wielką uwagą, bo chwila zamyślenia może skutkować ominięciem naprawdę istotnych szczegółów.

    "Brat mojego męża" to powieść nietuzinkowa: urzeka prostotą stylu, jednocześnie wciągając czytelnika w świat zawiłych intryg i skomplikowanych relacji międzyludzkich, bawi, zaskakuje, momentami porusza i jak zawsze w przypadku Danki Braun, pozostawia pewien niedosyt, bo chciałoby się więcej i więcej. To książka, od której nie oderwiecie się przed długie godziny, zarwiecie noc, a na końcu sami zadanie sobie pytanie: "Co to właściwie było? Romans? Kryminał?" i jak już znajdziecie odpowiedź na to pytanie, to dajcie znać, bo ja do dziś nie potrafię jej zdefiniować ;)  


Tytuł: "Brat mojego męża"
Autor: Danka Braun
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 27.05.2022 r.
Ilość stron: 384

ISBN: 9788367173148

Inne książki autorki: 

"Zabójczy urok blondynki"
"Historia pewnej rozwiązłości"
"Krwawy medalion"
"Historia pewnej zazdrości"
"Krew na sutannie"

"Nie chodź po lesie nocą"
"Morderstwo przy drodze krajowej 94"
"Gdzie jest Olga"
"Ciemna strona Sary"
"Zgubne pożądanie"
"Oczy Adrianny"
"Historia pewnego morderstwa"

 

 

  

       

"Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki"- Karolina Dzimira-Zarzycka

"Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki"- Karolina Dzimira-Zarzycka

 


     Moi drodzy, ile wiecie o Marii Dulębiance? Bo ja szczerze mówiąc- do niedawna wiedziałam niewiele: ot tyle, że "podobno" była partnerką Konopnickiej i działała na rzecz równouprawnienia i, prawdę mówiąc, nieszczególnie interesowała mnie jej osoba. Jednak w ostatnim czasie trafiła w moje ręce biografia Dulębianki, autorstwa Karoliny Dzimiry-Zarzyckiej, więc postanowiłam bliżej przyjrzeć się postaci "pierwszej, polskiej feministki".

    Trzeba przyznać, że autorka wykonała kawał świetnej pracy jeśli chodzi o research (co zresztą pokazuje wykaz źródeł, liczący blisko 30 stron). Praktycznie na każdej stronie autorka odwołuje się do konkretnych materiałów: listów, dzienników, zdjęć, wspomnień czy wycinków prasowych i mam wrażenie, że dokopała się do wszystkich możliwych źródeł informacji o Dulębiance, której życiorys poznajemy naprawdę szczegółowo: począwszy od narodzin jej i jej rodzeństwa, przez dorastanie, naukę malarstwa, kolejne przeprowadzki aż po- najbardziej znane fragmenty jej biografii- relację z Konopnicką i działalność społeczną na rzecz równouprawnienia.

    Jeśli chodzi o samą postać Dulębianki, to podczas lektury miałam bardzo mieszane uczucia: początkowo nie widziałam w niej nic nadzwyczajnego: ot zwykła dziewczyna, kochająca malarstwo- co prawda utalentowana, ale też niewyróżniająca się specjalnie na tle uczących się wraz z nią koleżanek. Jedynym aspektem, który szczerze mnie zainteresował to jej walka o możliwość podjęcia studiów na równi z mężczyznami- w tej kwestii już od lat młodzieńczych wykazywała się niezwykłym uporem i determinacją i osobiście mam wrażenie, że gdyby nie Konopnicka, życie Dulębianki potoczyłoby się zupełnie inaczej.
    Drugą, istotną częścią biografii jest czas, który Dulębianka spędza właśnie ze wspomnianą Konopnicką i przed rozpoczęciem lektury byłam przekonana, że będzie to najbardziej interesujący wątek- po przeczytaniu stwierdzam, że bardzo się pomyliłam. Na tym etapie głównym źródłem informacji o Dulębiance są listy Konopnickiej i w zasadzie w każdym z nich żali się i skarży niemal na wszystko. Oczywiście poetka przekazuje cenne informacje dotyczące tego, gdzie się znajdują, czym się zajmują i jakie mają plany, jednak wszystko to utrzymane jest w niezwykle ponurej atmosferze i po zapoznaniu się z zamieszczonymi fragmentami, odniosłam wrażenie, że ta kobieta nikt nie była w pełni zadowolona z niczego i dosłownie każdy dzień stwarzał nowy problem. Jeśli mam być szczera, to okropnie zmęczył mnie ten fragment. Przez cały czas nie mogłam pozbyć się wrażenia, że gdyby nie Konopnicka, Dulębianka rozwinęłaby skrzydła dużo szybciej. Widać, że kobiety łączyła silna więź i co by się nie działo, ostatecznie malarka zawsze stawiała dobro poetki na pierwszym miejscu, nawet kosztem własnych marzeń, a Konopnickiej najwyraźniej to odpowiadało, bo ciągnęła za sobą Dulębiankę niemal wszędzie, gdzie tylko się dało, mimo że dzięki lekturze widać wyraźnie, jak różne były ich potrzeby. Cóż, osobiście nigdy nie darzyłam Konopnickiej sympatią i lektura "Samotnicy" jedynie utwierdziła mnie w moim przekonaniu.
    Dla mnie zdecydowanie najciekawsza była ostatnia część biografii, kiedy to po śmierci poetki Dulębianka poświęca się pracy społecznej: walczy o równouprawnienie, pomaga dzieciom w zdobyciu edukacji, walczy o uzyskanie przez kobiety pełni praw wyborczych, a nawet z ramienia Czerwonego Krzyża kontroluje warunki w obozach dla internowanych, wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że śmierć Konopnickiej była przełomowym momentem w życiu Dulębianki, kiedy to po latach dostosowywania się do towarzyszki, w końcu mogła w pełni poświęcić się kwestiom, które od dawna były dla niej ważne.

    Ale odejdźmy od opiniowania czyjegoś życiorysu i skupmy się na samej książce i pracy autorki, bo tutaj również wyróżniłabym kilka części.
    Osobiście miałam spory problem z początkowymi rozdziałami, poświęconymi artystycznej twórczości Dulębianki, a przede wszystkim nauce malarstwa. O ile sam temat jest interesujący, to nie podobał mi się sposób, w jaki autorka przedstawiła ten okres życia Marii. Za główne źródło informacji posłużyły pamiętniki Anny Bilińskiej, z którą Dulębianka uczyła się malować i nie byłby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w tym okresie więcej mamy informacji o Bilińskiej niż o samej Dulębiance. W tej części zdecydowanie zabrakło mi faktów, autorka postawiła na domysły i co chwilę serwuje czytelnikowi fragmenty w stylu: "W roku X Bilińska przebywała w mieście Y i uczestniczyła w wystawie na temat Z, zapewne gdyby Dulębianka również była wówczas w mieście Y, to także wzięłaby udział we wspomnianej wystawie."- szczerze mówiąc, po kilku tego typu stwierdzeniach miałam serdecznie dość i chyba tylko siłą woli dotrwałam do końca tej części.
    Na szczęście w kolejnym etapie życia Dulębianki autorka bazuje już na listach Konopnickiej do bliskich, dzięki czemu otrzymujemy konkretne informacje i poznajemy dość szczegółowo losy przyjaciółek, dodatkowo od momentu kiedy Dulębianka postanawia bardziej zaangażować się w sprawy społeczne, coraz częściej o jej działaniach wspomina prasa, a i ona sama pisze artykuły do zaprzyjaźnionych gazet, zdobywając przy tym coraz większy rozgłos. Już po śmierci poetki, wiedzę o Dulębiance autorka czerpie głównie z wycinków prasowych i oficjalnych listów, dzięki którym mamy okazję zobaczyć, jak znaczącą postacią stała się nasza bohaterka dla ówczesnych kobiet i jak chętnie powierzano jej kolejne, ważne role społeczne i myślę, że gdyby nie niespodziewana choroba, Dulębianka zrobiłaby jeszcze dużo dobrego. 

    "Samotnica" to książka nieoczywista, interesująca, ale zdecydowanie nie dla wszystkich. To wnikliwe studium na temat jednej z najbardziej tajemniczych bohaterek swoich czasów, żyjącej w cieniu bardziej znanej towarzyszki, a wszystko to na tle przełomowych wydarzeń XIX i XX wieku. Jednak nie jest to lekka, miła biografia dla każdego, momentami miałam wręcz wrażenie, że to przyczynek pracy doktorskiej, wszak autorka jest absolwentką historii sztuki oraz polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, a na swoim koncie ma liczne artykuły popularnonaukowe związanych ze sztuką, kulturą XIX i początku XX wieku i historią kobiet i mam wrażenie, że właśnie dla takich osób jest "Samotnica"- dla prawdziwych pasjonatów, miłośników historii, pragnących poznać genezę ruchów kobiecych w Polsce.
Fanom popularnych, współczesnych biografii polecam raczej sięgnąć po coś lżejszego.


 

Tytuł: "Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki"
Autor: Karolina Dzimira-Zarzycka
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 01.06.2022 r.
Ilość stron: 536
ISBN:
9788367262156


 

"Zgodne małżeństwo- Aleksandra Tyl

"Zgodne małżeństwo- Aleksandra Tyl


     Lubicie komedie? Sama chętnie oglądam je w towarzystwie, ale przyznam szczerze, że obcy jest mi gatunek "komedii antyromantycznej". Co prawda kilka, podobnie zapowiadanych, już w życiu widziałam, jednak zazwyczaj opierały się na motywie "od nienawiści do miłości jeden krok", więc był raczej mniej "anty", bardziej "romantyczne". Tak więc na moje, mało-wytrawne oko kinomana wyróżniam trzy rodzaje komedii:
1. romantyczne: czyli wszyscy wiemy jakie- on, ona, big love i kilka zabawnych tekstów pomiędzy.
2. humor wysokich lotów: filmy z założenia nieco mądrzejsze od komedii romantycznych, mające jakąś konkretniejszą fabułę i bazujące na bardziej wyrafinowanym poczuciu humoru- "na poziomie", często uznawane za komedie dla snobów.
3. Tak głupie, że aż śmieszne- czyli bazujące na absolutnie najniższych instynktach filmy, często pełne seksistowskich, szowinistycznych "żarcików", przy których przeciętnej inteligencji widza przechodzi dreszcz zażenowania, aczkolwiek nadal chętnie kręcone przez Amerykanów i jeszcze chętniej oglądane przez Polaków.      

    Co prawda mój roboczy podział tyczy się głównie kinematografii, jednak myślę, że spokojnie można odnieść go również do literatury, więc po zapowiedziach "antyromantycznej komedii" chętnie wzięłam się za lekturę, ciekawa tego, co mnie czeka. Lekturę zdążyłam już skończyć i szczerze? Wiem jeszcze mniej niż przed jej rozpoczęciem.

Ale od początku...

    Joanna i Jacek- pozornie zgodne, szczęśliwe małżeństwo z dwudziestoletnim stażem. No właśnie. "Pozornie". Po wspólnie spędzonych dwóch dekadach motylki w brzuchu zastąpiła monotonia, emocje już dawno opadły, a wspólnych tematów i pasji-brak. W pewnym momencie obydwojgu zaczyna ciążyć rutyna dnia codziennego i pragną zmian w swoim życiu- zwłaszcza Jacek, który nieuchronnie zbliżając się do pięćdziesiątki, zaczyna marzyć o nowym życiu z... nową kobietą. Mężczyzna szybko zaczyna działać i nawet trafia na potencjalną kochankę, jednak plany mają to do siebie, że lubią się krzyżować i tym razem również nie wszystko wychodzi tak, jak wymarzył sobie nasz amant, zwłaszcza że Joanna zaczyna zauważać podejrzane zachowanie męża i sama postanawia wprowadzić w życie swój plan. Do czego jest zdolna znudzona życiem i sobą wzajemnie para pięćdziesięciolatków? O tym musicie przekonać się sami.

    Twórczość Aleksandry Tyl poznałam przy okazji serii "Cztery pory roku" i wówczas bardzo przypadł mi do gustu jej lekki styl i zabawna fabuła i szczerze mówiąc, po cichu liczyłam, że "Zgodne małżeństwo" będzie utrzymane w podobnym klimacie i wydaje mi się, że taki też był plan autorki, jednak po drodze coś poszło nie tak...
    Sam pomysł na książkę wydaje się całkiem ciekawy: Dwoje małżonków, wpada jednocześnie na podobny pomysł i w tajemnicy przed drugą stroną, próbuje zrealizować swój plan, a że przy okazji żadne z nich nie wydaje się być przesadnie rozgarnięte, więc działają w dość niekonwencjonalny sposób i ostatecznie powodują więcej szkody niż pożytku. 

    Niestety mam wrażenie, że autorka trochę przekombinowała i przekroczyła cienką granicę między czymś zabawnym a żenującym, bo o ile część wątków była naprawdę zabawna, o tyle inne były mocno przesadzone. Osobiście podczas lektury nie mogłam pozbyć się wrażenia, że autorka zainspirowała się kinematografią, dla mnie to trochę połączenie "Pan i Pani Smith" z "Głupi i głupszy" i nie jest to najszczęśliwsze połączenie. 

    To, co czym najbardziej broni się "Zgodne małżeństwo" to styl. Aleksandra Tyl ma naprawdę dobry warsztat. Pisze lekko, przyjemnie i mimo wszystkich głupot zawartych w kolejnych rozdziałach, książkę czyta się naprawdę szybko.

    "Zgodne małżeństwo" to książka, z którą mam olbrzymi problem: Z jednej strony ciekawy pomysł, lekki styl i momentami naprawdę zabawna fabuła, z drugiej zaś przerysowane wątki wywołujące zażenowanie czytelnika. Chyba właśnie to jest największym problemem tej książki, że całość jest bardzo niespójna. Mam wrażenie, że autorka do samego końca nie zdecydowała się, jaką formę ma mieć jej powieść i błądziła gdzieś między realistycznie osadzoną komedią romantyczną a kompletnie absurdalnym humorem. Cóż, nie zawsze "inne" oznacza "lepsze", myślę, że gdyby autorka zachowała swój styl z "czterech pór roku" efekt finalny byłby znacznie lepszy. Niestety tym razem Aleksandra Tyl zdecydowanie przekombinowała i ostatecznie wygląda to jak średnioudany debiut kogoś, kto jeszcze sam do końca nie ma na siebie pomysłu. Wielka szkoda, bo dla mnie to zdecydowanie niewykorzystany potencjał.

        

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...




zBLOGowani.pl

Copyright © 2014 Książkoholiczka94 , Blogger