"Zabójstwo Pitagorasa"- Marcos Chicot
"Zrozumiesz również, że trapiące ludzi nieszczęścia są ich własnym dziełem. W swej małoduszności nie rozumieją bowiem, że największe szczęście mają w zasięgu ręki"
Tytył: "Zabójstwo Pitagorasa" Autor: Marcos Chicot Wydawnictwo: Muza Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko Data wydania: 09.09.2015r. ISBN: 978-83-7758-987-8 Ilość stron:701 |
Czy można napisać powieść z
miłości do matematyki? Okazuje się, że można i Marcos Chicot
jest tego najlepszym przykładem. Wielu humanistów drży na samą
myśl o królowej nauk, jednak mnie- w połowie ścisłowca-
tematyka powieści niezwykle zafascynowała. Nie mogłam doczekać
się, by poznać stworzoną przez autora historię. Czy było warto?
Myślę, że tak, choć mam kilka zastrzeżeń.
Akcja powieści toczy się w roku
510 p.n.e. w Krotonie. Kiedy Pitagoras postanawia wybrać swojego
następce okazuje się, że najpoważniejszy kandydat zostaje otruty,
by poznać tożsamość mordercy prosi o pomoc Akenona- egipskiego
detektywa, słynącego ze swojej niesamowitej skuteczności. Niestety,
szybko okazuje się, że na jednej zbrodni sprawa się nie skończy,
niebawem śmierć zabiera najbardziej zaufanych uczniów
Pitagorasa. Wielki Mistrz coraz bardziej obawia się o przyszłość
wspólnoty. Na domiar złego, jego przeciwnik polityczny- Kilon knuje
kolejne intrygi mające zdetronizować Pitagorasa. Akenon ze
wszystkich sił stara się rozwikłać tę coraz bardziej
skomplikowaną zagadkę, przez co sam wielokrotnie poczuje na plecach
oddech śmierci, a towarzyszyć będzie córka Mistrza- Ariadna. Czy
uda im się rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw? Ile osób
będzie musiał umrzeć? Tego dowiecie się po lekturze.
„Zabójstwo Pitagorasa” to książka,
którą bardzo ciężko jednoznacznie ocenić: ma ciekawą, oryginalną
treść, dobrze skonstruowanych bohaterów i wciągającą akcję, jednak
znalazłam tu też kilka wad i właśnie od nich zacznę. Dla mnie
zdecydowanie największym minusem są liczne, zbyt rozbudowane opisy.
Powieść liczy siedemset stron, co mi osobiście nie przeszkadza, bo
uwielbiam opasłe tomiska, z którymi można spędzić kilka
przyjemnych wieczorów, jednak w tym przypadku mniej, znaczyłoby
więcej. Gdyby tę samą treść zamieścić na pięciuset stronach,
byłoby idealnie, niestety autor postanowił rozwodzić się nad
opisami miasta, świątyni, bitew, a co najgorsze- wielokrotnie
opisuje to samo, co było dla mnie katorgą. Opis bitwy ciągną się
przez kolejne strony tak leniwie, że chwilami aż nie chciało się
tego czytać, dodatkowo jest też sporo elementów dotyczących
filozofii i nie byłoby w tym nic złego, gdyby po wyjaśnieniu danej
kwestii, autor został ją w spokoju i pisał o czymś innym.
Niestety Chicot bardzo często się powtarza, przez co chwilami
odnosiłam wrażenie, że ciągle czytam to samo. Ostatnim aspektem
do jakiego się przyczepię, jest narracja, akcję poznajemy z punktu
widzenia wielu osób, według mnie zbyt wielu i wszystko to sprawia,
że cała powieść jest nieco przekombinowana.
Jednak mimo tych wszystkich wad
absolutnie nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że książka jest zła,
bo nie jest. Bardzo podobają mi się bohaterowie, są niesamowicie
charakterystyczni i zbudzają sympatię, co dla mnie jest bardzo
ważne. Sama tematyka robi niesamowite wrażenie, gdyż takich
książek jest bardzo niewiele. Ciężko zadowolić humanistów
pisząc o matematyce, jednak Chicot potrafił w taki sposób wpleć
wątek nauki w powieść, że nie męczy, mało tego chwilami, gdy
tłumaczył jakieś zawiłe zagadnienia, miałam ochotę sama złapać
za kartkę i sprawdzić czy na pewno tak jest.Sama intryga skonstruowana jest w mistrzowski sposób, kolejne etapy śledztwa śledziłam z zapartym tchem i choć mogę pochwalić się, że udało mi się odgadnąć tożsamość mordercy, to był to raczej ślepy traf niż racjonalne przemyślenia.
„Zabójstwo Pitagorasa” to
moje pierwsze spotkanie z literaturą hiszpańską, ale z pewnością
nie ostatnie. Autor zapowiedział już powstanie kolejnej części
pt. „Bractwo”, w której poznamy dalsze losy Akenona i Ariadny,
czy mnie zdecydowanie zachęcił. Co prawda nie znalazłam nigdzie
informacji na temat polskiego wydania, ale jeśli takowe się ukaże,
na pewno sięgnę po nie, chociażby z ciekawości.
Dodam jeszcze, że autor przekazuje 10 % swojego dochodu na finansowanie organizacji pozarządowych zajmujących się ludźmi z niepełnosprawnością umysłową, więc jest to kolejny dowód na to, że warto czytać;)
Za egzemplarz dziękuję Business and Culture
Ta książka przemawia do mnie, gdy tylko patrzę na okładkę. "Przeczytaj mnie!" mówi. I chyba długo nie będę się opierała... mimo, że nie przepadam za matematyką i nie lubię rozbudowanych opisów :)
OdpowiedzUsuńMatematyki nie ma w niej aż tak wiele, więc nie powinno to przeszkadzać;)
UsuńMyślę, żę się skuszę :) okładka jest mega klimatyczna! Szczęśliwego nowego roku :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, okładka jest rewelacyjna;)
UsuńDziękuję i również życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku;)
Fabuła całkiem interesująca. Być może skuszę się na tę książkę w przyszłości.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba;)
UsuńNie przemawia do mnie ta książka, podejrzewam, że zanudziłabym się przy takiej fabule. Chociaż... kto wie, może kiedyś...?
OdpowiedzUsuńBuziaki - szczęśliwego i zaczytanego nowego roku!
Przerwa na książkę
Nic na siłę;) Mnie akurat fabuła ciekawiła, choć opisy bywają nużące;)
UsuńOd zaraz wędruje na moją listę książek do przeczytania w 2016 ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Daj znać, jak przeczytasz;)
UsuńBrzmi ciekawie, więc czemu nie? :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Polecam;)
UsuńJak czytam słowo matematyka, to aż mnie ciary przechodzą. Nigdy nie lubiłam tego przedmiotu w szkole. Co do samej książki jednak spasuje, gdyż nie zainteresowała mnie jej fabuła.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie jesteś jedyna;) Ja akurat od zawsze byłam ścisłowcem, a dopiero w liceum, dzięki mojej polonistce, odkryłam w sobie muszę humanisty (choć książki czytałam zawsze);)
Usuń