Historia pewnego morderstwa"- Danka Braun

Historia pewnego morderstwa"- Danka Braun

 "Człowiek to największy wróg dla zwierząt... i ludzi.."

    Czekałam, czekałam i się doczekałam. Po ponad trzech latach autorka wróciła do swoich korzeni i postanowiła przypomnieć światu o rodzinie Orłowskich, tak więc zapraszam na recenzję;)

    Jak już z pewnością wiecie, jestem olbrzymią fanką książek Danki Braun i od lat czytam wszystko, co tylko wychodzi spod jej pióra. Czytałam serię "Akta Mirka Filera", czytałam "Zgubne pożądanie" i "Oczy Adrianny" i wszystkie te książki uwielbiam, ale to saga z rodziną Orłowskich zajmuje szczególne miejsce w moim czytelniczym sercu. Przy okazji każdej z książek autorki dopominałam się o Orłowskich i w końcu się doczekałam.

    Tym razem Danka Braun porzuca Kraków, by zabrać nas do włoskiego kurortu Madonna di Campiglio, gdzie znaczna część rodziny Orłowskich udała się na zaproszenie wspólnika Roberta i przyjaciela rodziny- Martina Schmidta, by wspólnie celebrować jego urodziny. Ku olbrzymiemu zdziwieniu wszystkich na miejscu spotykają Camillę Vogel-właścicielkę jednej z niemieckich stacji telewizyjnych i byłą kochankę Johanna von Briesta, która zupełnym zrządzeniem losu postanowiła zatrzymać się w tym samym pensjonacie. Jakby tego było mało- do wczasowiczów docierają coraz bardziej niepokojące wieści o rozpowszechniającej się we Włoszech pandemii covid-19. Po kilku dniach Orłowscy otrzymują informacje o śmierci Camilli Vogel, której testy wykazały obecności wirusa.  

    Kilka miesięcy po przykrych wydarzeniach, cała rodzina przebywa w Polsce i coraz gorzej znosi sytuację związaną z pandemią. Niespodziewanie zostają z powrotem zaproszeni do Włoch-tym razem przez niemiecką policję, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Vogel, która wbrew wcześniejszym doniesieniom, została zamordowana. Wszyscy ponownie spotykają się w  Madonna di Campiglio, by wziąć udział w przesłuchaniach i pomóc znaleźć mordercę, którym jest jedno z nich...

    Danka Braun uwielbia łączyć wątki obyczajowe z kryminalnymi, w wyniku czego serwuje czytelnikom powieść niemalże szytą na miarę, z idealnie zachowanymi proporcjami między toczącym się śledztwem a życiem prywatnym bohaterów, a biorąc pod uwagę, że wszystkie te w wątki stale się ze sobą przeplatają, całość jest spójna i nie zauważamy granicy między nimi.  

    Jeżeli czytaliście już książki autorki, to wiecie zapewne, że mają swój stały, sprawdzony schemat i tak jest również w tym przypadku. Autorka postawiła na stare, sprawdzone rozwiązania i sprawiła, że czytelnik kompletnie nie zauważa tak długiego przedziału czasowego dzielącego kolejne części sagi. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to fakt, że autorka zrobiła się wyjątkowo grzeczna, brakuje mi nieco kąśliwych uwag, złośliwości i nutki feminizmu, które zazwyczaj idealnie równoważyły dość seksistowski charakter Roberta Orłowskiego. Jeśli zaś mowa o bohaterach to chyba naprawdę się za nimi stęskniłam, bo wyjątkowo żadne z nich nie przejawiało jakiś szczególnie irytujących zachowań.
    Danka Braun słynie z dość dużego realizmu jeśli chodzi o kreowanie postaci i również klan Orłowskich pokazuje jako, pomijając wysoki status społeczny, zwyczajną, polską rodzinę, z własnymi problemami, niesnaskami i awanturami. Nikt z nich nie jest święty i o tym pisałam wam już przy okazji poprzednich części i zazwyczaj potrafiłam wytknąć im konkretne wady, zwłaszcza Robertowi, którego szowinistyczne zaczepki często mnie irytowały, jednak tym razem towarzyszyły mi raczej odczucia przypominające odwiedziny dawno niewidzianych znajomych, kiedy widząc ich po kilku latach, nie zwraca się uwagi na drobiazgi.

    „Historia pewnego morderstwa” to cudowna, wciągająca od pierwszych stron powieść. Autorka po raz kolejny stanęła na wysokości zadania i zafundowała czytelnikom pełen wachlarz doznań i emocji: od zaskoczenia, przez radości, wzruszenie i złość i kiedy już wydaje się Wam, że wiecie wszystko, okazuje się, że jesteście zaledwie na początku drogi do poznania prawdy. 
Z całego serca polecam wam całą sagę i mam szczerą nadzieję, że Orłowscy powrócą na dłużej i niebawem będziemy mogli przeczytać kolejną część ich losów.


Tytuł: "Historia pewnego morderstwa"
Autor: Danka Braun
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 20.10.2021r.
Ilość stron: 432
ISBN: 9788366473935

Inne książki autorki:

"Zabójczy urok blondynki"
"Historia pewnej rozwiązłości"
"Krwawy medalion"
"Historia pewnej zazdrości"
"Krew na sutannie"

"Nie chodź po lesie nocą"
"Morderstwo przy drodze krajowej 94"
"Gdzie jest Olga"
"Ciemna strona Sary"
"Zgubne pożądanie"
"Oczy Adrianny"

"Gomora. Pieniądze, władza i strach w polskim Kościele"- Artur Nowak, Stanisław Obirek

"Gomora. Pieniądze, władza i strach w polskim Kościele"- Artur Nowak, Stanisław Obirek

 „Słuchając kazań polskich biskupów, można odnieść wrażenie, że zamiast czekać na powtórne przyjście swojego Mesjasza, wyglądają raczej z utęsknieniem na wrogą inwazję. Cudu, który pozwoli im wykorzystać starą, sprawdzoną wojenną narrację: gender, LGBT, neomarksizm, ekologizm, lewactwo, Harry Potter, Greta Thunberg… Daj Boże ich, albo cokolwiek, byśmy mogli straszyć nasze owce i siać wśród nic grozę! Bo konflikt to jedyny stan, w którym polscy hierarchowie potrafią funkcjonować.”


    Po niebywałym sukcesie „Sodomy” Frédérica Martela doczekaliśmy się naszej polskiej wersji, skupiającej się na grzechach hierarchów znad Wisły, a wszystko to za sprawą Artura Nowaka i Stanisława Obirka, którzy postanowili przekroczyć progi biskupich pałaców i pokazać czytelnikom, jak wygląda rzeczywistość polskiego Kościoła.

    Jak mówią sami autorzy: Gomora powstała z gniewu. Ich gniewu na to, co w ostatnich dekadach dzieje się w Kościele, jako instytucji. Gniewu na kler, na sposób rozwiązywania przez nich problemów, na ich zakłamanie, pogardę dla wiernych i materializm, jednak osobiście do wspomnianego gniewu dodałabym jeszcze jedną motywację, która nasuwa mi się automatycznie: bezsilność. Bo mam wrażenie, że każdy, wchodząc na wojenną ścieżkę z jakąkolwiek instytucją kościelną, z góry skazany jest na porażkę. Biskupi nie przywiązują wagi do powszechnie znanych prawd czy racji przeciętnego wiernego, a jedynym argumentem, jaki uznają, jest ten wyrażony grubością koperty. W ostatnich latach powstała cała masa artykułów czy reportaży ukazujących prawdziwe oblicze polskiego Kościoła, jak chociażby głośnie filmy braci Sekielskich: „Tylko nie mów nikomu” i „Zabawa w chowanego”, w których swoją drogą udział brał również Artur Nowak, który jako prawnik od lat walczący o sprawiedliwe procesy ofiar księży pedofilów, czy „Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza” Marcina Gutkowskiego. Pytanie tylko, czy publikacje te przyniosły coś więcej niż jedynie społeczne oburzenie? Ilu hierarchów poniosło konsekwencje tuszowania pedofilii w polskim Kościele? Ilu biskupów zostało rzeczywiście ukaranych, karą adekwatną do krzywd, do których się przyczynili? Znacie takie przypadki? Bo osobiście nie przypominam sobie ani jednego…
Ale nie znaczy to, że uważam podobne publikacje za zbędne, absolutnie nie. Bo o ile na bezkarność kleru nie mamy niestety większego wpływu, tak pokłosiem podobnych reportaży jest zwiększająca się świadomość społeczeństwa i to właśnie jest największa wartość. Nawet nasz pozornie katolicki naród powoli zaczyna otwierać oczy i patrzeć dużo krytyczniej na proboszcza, biskupów czy kardynałów.
    Chciałabym, żebyście sięgając po „Gomorę”, mieli świadomość, że nie jest to żaden populistyczny manifest, krytykujący wszystko i wszystkich „ot tak”, dla zasady. Absolutnie nie. „Gomora” to niezwykle rzetelna, rzeczowa publikacja, pokazująca dowody, odwołująca się do historii, bazująca na konkretnych dokumentach i zeznaniach i na dobrą sprawę autorzy zostawili sobie bardzo mało miejsca na przedstawienie własnych, subiektywny opinii, a skupili się raczej na udowodnieniu pewnych tez, by przekonać nieprzekonanych i myślę, że wyszło im to na dobre.

    Dodatkowo autorzy wkładają kij w mrowisko, pokazując, jak wiele nadużyć miało miejsce za pontyfikatu Jana Pawła II i ile spraw papież osobiście zamiatał pod dywan- co w Polsce nadal jest tematem tabu. O ile przewinienia biskupów nie stanowią już większego zaskoczenia, o tyle temat papieża-polaka ciągle budzi kontrowersje. Po szesnastu latach od jego śmierci i coraz częstszych głosach mówiących o jego udziale w ukrywaniu afer pedofilskich w Watykanie, w Polsce nadal pokutuje przekonanie o jego kryształowości i znaczna część Polaków uważa jakąkolwiek krytykę jego osoby za najwyższy przejaw świętokradztwa.

    Zanim zabrałam się za lekturę, czytałam kilka opinii, na jej temat i w większości przewijały się w nich podobne epitety: „mocna”, „wstrząsająca”, „potrzebna”, „szokująca”, „otwierająca oczy” i teraz kiedy książkę mam już za sobą zastanawiam się, czy to objaw mojego cynizmu, czy też ciągle zbyt małej świadomości społeczeństwa- bo mnie ta książka absolutnie nie zszokowała. Nie przeczytałam w niej nic, co wywołałby grymas niedowierzania na mojej twarzy. Może dlatego, że już od dawna nie spodziewam się po polskim Kościele niczego dobrego i kolejne doniesienia pokazują jedynie, że „nasi” duchowni nie dorośli do dyskusji na temat jakichkolwiek zmian w Kościele, a co dopiero do rzeczywistej reformy, która hierarchom jest najzwyczajniej w świecie nie na rękę.

    Nie przedłużając: Jeżeli jesteście, chociażby w niewielkim stopniu zainteresowani tematem i patrzycie raczej krytycznym okiem na poczynania kleru, to „Gomora” nie będzie dla was szokująca, ani nawet zaskakująca, jednak z pewnością stanowi świetne kompendium wiedzy, bazujące na olbrzymiej ilości źródeł. Autorzy wykazali się wielkim profesjonalizmem, punktując kolejne przywary polskiego Kościoła, jednocześnie nie dając sobie przestrzeni to nieuzasadnionej krytyki, która mogłaby zostać odebrana jako atak na religię. Zamiast tego pokazują kolejne przykłady obłudy hierarchów, tuszowania nadużyć, walki o władzę i korupcji. Dlatego też osobiście uważam, że ta książka najwięcej dobrego zrobi w rękach praktykujących katolików, którym być może rzeczywiście otworzy oczy, bo można nie zgadzać się z czyjąś opinią, ale ciężko kłócić się z faktami…
Osobiście zdecydowanie polecam i uważam, że każdy powinien mieć tę pozycję w swojej biblioteczce.

"Balwierz"- Katarzyna Bonda

"Balwierz"- Katarzyna Bonda

 "Niebezpieczne jest bratanie się z ludźmi, którzy generują kłopoty. Bo któregoś dnia ściągną je na ciebie..." 


Wraz z ostatnią kroplą, która wypłynęła z żyły dziecka, narodził się ON. Balwierz z Narwi.

    Po wydarzeniach z "Klatki dla niewinnych" Hubert postanawia zaszyć się w leśnej chacie swojego przyjaciela-Domana na Podlasiu, by odzyskać wewnętrzną równowagę i zastanowić się, co dalej zrobić z sytuacją, w której się znalazł. Jednak nie dane mu jest cieszyć się spokojem- kiedy tylko dociera na miejsce, okazuje się, że w tej małej, niepozornej mieścinie doszło do krwawych zbrodni: od strzału snajpera ginie ksiądz Donat Giza- zapalony myśliwy i prominentny członek koła łowieckiego. W tym samym czasie znalezione zostaje ciało kilkuletniego Tymka- syna miejscowej fame fatale, z którego spuszczono krew i złożono niczym ofiarę w leśnej kapliczce.
    
Hubert na prośbę przyjaciół, decyduje się pomóc miejscowym śledczym w dochodzeniu, jednak szybko okazuje się, że nie będzie to wcale tak proste, jak początkowo przypuszczał- mieszkańcy Narwi stanowią bardzo hermetyczne środowisko, są pełni sekretów, których nikt z nich nie chce zdradzić i jasno dają do zrozumienia, że pewne tajemnice, nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Meyer, przy wsparciu prokurator Weroniki Rudy, robi wszystko, by wejść w kręgi lokalnej społeczności, jednak z biegiem czasu odkrywa, że niemal cała wieś jest w mniejszym bądź większym stopniu powiązana ze sprawą. Na domiar złego pojawiają się kolejne ofiary, a nasz profiler stanie przed niezwykle ciężkim wyzwaniem i będzie musiał zweryfikować, komu tak naprawdę może zaufać...

    Katarzyna Bonda dość szybko wróciła z kolejną częścią serii z cyklu z psychologiem śledczym-Hubertem Mayerem i wydaje mi się, że nie było to przypadkowe, gdyż fabuła "Balwierza" jest bezpośrednio powiązana z wydarzeniami z "Klatki dla niewinnych", a znany nam temat Kołomyjskiego, przeplata się między nowymi wątkami, powodując konsternację bohaterów i budząc jeszcze większą ciekawość czytelników, ponieważ sprawy prywatne Meyera w dalszym ciągu pozostają nierozwiązane. Mimo usilnych starań prokurator Rudy, by wyciągnąć profilera z tarapatów, ciężko jest wywnioskować, jak zakończy się ta sprawa. Dodatkowo Hubert wchodzi w konflikt z miejscowym komendantem, co również nie poprawia jego sytuacji...

   Ciężko jest napisać recenzje kolejnych tomów tej samej serii, by się nie powtarzać, ale po raz kolejny powtórzę- osobiście kocham postać Mayera i dla mnie jest to zdecydowanie najlepsza seria autorki, mimo powszechnie większego zainteresowania "Czterema żywiołami Saszy Załuskiej", moje serce zdecydowanie skradł duet  Hubert i Weronika Rudy- obydwoje charakterni, charyzmatyczni, a jednocześnie nieprzerysowani, stanowią idealne połączenie odpowiedzialności z nutką buntu i szczerze- bardzo chciałabym zobaczyć serial na podstawie tej serii.
    Jeśli zaś chodzi o samego "Balwierza" to Katarzyna Bonda po raz kolejny stanęła na wysokości zadania i stworzyła wielowymiarową opowieść osadzoną w małej społeczności, ukazującą niuanse życia w tak hermetycznym środowisku, a jednocześnie wymyśliła niezwykle zawiłą zagadkę kryminalną na światowym poziomie. 

    Często w seriach kryminalnych pojawia się problem przewidywalności. Przyzwyczajamy się do stylu danego autora, poznajemy schemat jego książek i w zasadzie jeszcze nim przebrniemy przez pierwszą połowę- znamy zakończenie, dlatego też często czytelnicy narzekają, że każda kolejna część jest słabsza od poprzedniej. U Bondy jest wręcz przeciwnie- Już "Sprawą Niny Frank" zaczęła z wysokiego C i z każdą kolejną częścią staje się coraz lepsza, a wymyślone przez nią sprawy, bardziej skomplikowane i zaskakujące- osobiście do samego końca nie byłam w stanie znaleźć sensownego rozwiązania i za każdym razem, gdy wydawało mi się, że jestem już na dobrym tropie, akcja zmieniała swój bieg i znów zaczynałam od zera.

"Balwierz" to kolejna w dorobku autorki, świetna, wielowątkowa, klimatyczna powieść kryminalna, która wciąga czytelnika od samego początku i nie pozwala oderwać się aż do wielkiego finału. Bonda udowadnia, że nadal jest w świetnej formie: do  końca trzyma czytelników w napięciu, podrzuca sprzeczne tropy i zwodzi, by ostatecznie obrócić wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak zakończenie, jakie tym razem zafundowała nam autorka, absolutnie złamało mi serce i już nie mogę się doczekać, jak potoczą się dalsze losy Mayera, bo jestem pewna, że profiler nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.   

 

Tytuł: "Balwierz"
Autor: Katarzyna Bonda
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 13.10.2021r.
Ilość stron: 350
ISBN:
9788328719538  

 
Inne książki autorki:

"Sprawa Niny Frank"
"Tylko Martwi nie kłamią"
"Klatka dla niewinnych"
"Motyw ukryty"
"Okularnik"

 
    
    

"Gra Luizy"- Anna Robak-Reczek

"Gra Luizy"- Anna Robak-Reczek


  Psychopatia- temat o tyle intrygujący, co przerażający. Nie chcielibyśmy spotkać na swojej drodze kogoś, kto nie odczuwa poczucia winy, jest pozbawiony empatii a do tego w mgnieniu oka wpada w gniew i staje się nieobliczalny. W literaturze zazwyczaj psychopata kojarzy nam się z seryjnym mordercą w krwawych kryminałach, jednak Anna Robak-Reczek postanowiła uczynić psychopatką główną bohaterkę swojej najnowszej powieści i stworzyła naprawdę oryginalną postać, jakiej w polskiej literaturze jeszcze nie spotkałam.

    Luiza to młoda polka, która po śmierci matki wraca do Polski by odnowić relacje ze swoim ojcem- bogatym biznesmenem, z którym nie łączyło jej nic, prócz więzi krwi. Luiza nie żywi żadnych ciepłych uczuć do ojca i bynajmniej nie tęsknota przywiodła ją do ojczyzny, a raczej przymusowa ucieczka przed demonami przeszłości. Jednak nie znaczy to wcale, że wraca z podkulonym ogonem. Wręcz przeciwnie- ma bardzo konkretny plan, który stara się zrealizować krok po kroku. Dziewczyna czuje niechęć do ojca i od pierwszego dnia, spędzonego w jego domu, robi wszystko by udowodnić mu, że nie ma z nią szans. 

    Sama postać Luizy jest najistotniejszym elementem powieści, jej charakter i zachowania budują całą historię. Kobieta jest absolutnie bezkompromisowa, twarda, bezczelna, nieuznająca żadnych zasad i świętości, dąży po trupach do celu i jak na psychopatkę przystało, za nic ma uczucia innych. Jednocześnie doskonale wie, jaką chcieliby widzieć ją inni i potrafi bezbłędnie wcielić się w każdą rolę jaka w danej chwili przyniesie jej wymierne korzyści. Na co dzień jest mistrzynią manipulacji, jednak kiedy dochodzi do niej, że w świecie twardego biznesu są ludzie odporni na jej urok, potrafi wpaść w szał. Co się stanie, gdy na swojej drodze spotka nieśmiałego, ale szalenie inteligentnego programistę pracującego z jej ojcem. Czy uda jej się wykorzystać sytuację, czy też posunie się o krok za daleko? Tego Wam nie zdradzę. Jedno jest pewne: Luiza skrywa w sobie znacznie więcej tajemnic niż początkowo mogłoby się wydawać, a kiedy demony przeszłości dadzą o sobie znać, sytuacja stanie się znacznie bardziej niebezpieczna niż można było przypuszczać...

    Jeśli chodzi o samą fabułę to jest ona dość spokojna, nie rozwija się w nadzwyczajnym tempie, jednak toczy się swoim rytmem i jest spójna z całą koncepcją książki, gdzie najważniejsza jest postać głównej bohaterki i to ona stanowi clou powieści, na której oparte jest wszystko to, co dzieje się dokoła i gdyby Luizę zastąpić jakąkolwiek inną postacią- całość straciłaby sens.

    "Gra Luizy" jest moim kolejnym po "Odzyskaniu" i "Apokalipsie według Joanny" spotkaniem z twórczością autorki i po raz kolejny jestem pozytywnie zaskoczona, mam wrażenie, że sięgając po powieści Anny Robak-Reczek człowiek nigdy nie wie, czego tak naprawdę powinien się spodziewać, gdyż każda jej książka jest zupełnie inna i chyba tylko nieprzewidywalność jest elementem łączącym je wszystkie w całość. "Gra Luizy" posiada jeszcze jeden aspekt dodatkowo wyróżniający ją na tle innych powieści- jest to historia opublikowana pierwotnie w formie słuchowiska ze swoją drogą znakomitą obsadą, gdyż udział w projekcie wzięli m.in. Aleksandra Linda, Bogusław Linda i Dawid Ogrodnik- historia była na tyle pasjonująca, że Empik Go Story ogłosił konkurs na najlepszy scenariusz słuchowiska, który wygrała Anna Robak-Reczek i tak oto powstała książka, którą dziś mam okazję Wam zaprezentować.

    Ciężko mi ocenić na ile kształt powieści zawdzięczamy jedynie autorce, a na ile scenariuszowi słuchowiska, jednak patrząc na finalny efekt "Gra Luizy" jest świetną, wciągającą powieścią, potrafiącą porządnie namieszać czytelnikowi w głowie i zdecydowanie polecam ją wszystkim zwolennikom lekkiej literatury, mającym ochotę na zupełnie inne, niespodziewane emocje.


Tytuł: "Gra Luizy"
Autor: Anna Robak-Reczek
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 15.09.2021r.
Ilość stron: 300
ISBN: 978-83-280-9115-3


Inne książki autorki:
1. "Odzyskanie"
2. "Apokalipsy według Joanny"

    

"Świnia ryje w sieci czyli z pamiętnika hejtera"- PitOut

"Świnia ryje w sieci czyli z pamiętnika hejtera"- PitOut


    

    Zagłębiając się w czeluści internetu, ciężko oprzeć się wrażeniu, że staje się on coraz większym śmietnikiem, pełnym nie tylko bezużytecznych, ale wręcz coraz częściej szkodliwych treści. Oglądanie kolejnych głupot w wykonaniu celebrytów, zaglądanie im do lodówki, portfela, a najchętniej i do sypialni stało się dla wielu najlepszą rozrywką, a kreowanie w social mediach odrealnionego życia- najlepszym sposobem na biznes. Skalę tego absurdu najlepiej widać wśród „idoli” najmłodszych użytkowników portali społecznościach, których działania już dawno przestały być jedynie głupie, a stały się najzwyczajniej w świecie szkodliwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak duży wpływ mają na swoją docelową grupę odbiorców.

    Jednak nawet internetowa rozrywka, możne reprezentować sobą „jakiś” poziom i być „smaczna” dla dorosłego człowieka i dziś mam Wam do zaproponowania lekturę, będącą połączeniem literatury z social mediami i jestem bardzo ciekawa, co sądzicie o takim połączeniu.

    PigOut to twórca internetowy, który swoją aktywność rozpoczął w 2015 roku i od tego czasu niezmiennie bawi czytelników obśmiewając kolejne, coraz to większe głupoty w wykonaniu celebrytów, wpadki polityków, ale też komentując wszystko to, co aktualnie jest „na świeczniku” i wydawać by się mogło, że to nic odkrywczego, ot co, kolejna strona bazująca na cudzych wpadkach. A jednak nie do końca, bo w przypadku PigOut'a najistotniejsze jest nie to, o czym pisze, ale w jaki sposób, a styl, zapewniam Was, ma nie do podrobienia. Sarkazm i ironia wręcz wylewają się z jego tekstów, co dla mnie osobiście jest wyjątkowo cenne, bo osobiście jest to dla mnie absolutnie najlepsza forma humoru.

    W 2017 roku wyszedł poza znajome ramy facebookowych publikacji i wydał swoją debiutancką książkę „Świnia ryje w sieci czyli z pamiętnika hejtera”, będącą zbiorem tekstów na przeróżne tematy, od tych światopoglądowych zaczynając, przez popkulturę, aż po własne historie „z życia wzięte” i tak, możemy przeczytać m.in. o wyprzedażowym szaleństwie, telewizyjnych reklamach, przygotowaniach do wesela, walentynkach, postanowieniach noworocznych czy przygodach podczas podróży, a to zaledwie kilka przykładowych tematów, gdyż całość składa się z blisko pięćdziesięciu, krótkich tekstów, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie.

    Wbrew zapowiedziom, książka nie ma nic wspólnego z hejtem, jest to raczej obśmianie rzeczywistości w lekki, zabawny, sarkastyczny sposób, który, patrząc po zasięgach autora, ma całkiem sporą grupę zwolenników i myślę, że również Wam, książka może przypaść do gustu, więc jeśli macie odrobinę dystansu do siebie i świata i szukacie rozrywki- ta książka będzie dla Was idealna.

"Klatka dla niewinnych"- Katarzyna Bonda

"Klatka dla niewinnych"- Katarzyna Bonda

 "Kobiety były miłe, zanim otrzymały prawa wyborcze. Nie miały innego wyjścia. Teraz jesteśmy rzeczowe."


    Kiedy po otrzymaniu czterdziestu trzech ciosów nożem umiera Róża Englot, a skazany za zabójstwo zostaje jej mąż, najbliższym wydaje się, że nic gorszego nie może już spotkać ich rodziny. Nie zdają sobie sprawy, że to co wydarzyło się w 2013 roku to zaledwie preludium do kolejnych wydarzeń, z którymi będą musieli uporać się przez kolejne osiem lat. Bo śmierć nie zawsze oznacza koniec. W tym przypadku śmierć, to dopiero początek...

    Hubert Meyer, po dość długiej przerwie, pojawia się w Warszawie na prośbę Weroniki Rudy, by pomóc w śledztwie w sprawie morderstwa. Po upływie ośmiu lat od śmierci Róży Englot, jej mąż wychodzi na pierwszą przepustkę, spotyka się z teściami i synem w mieszkaniu, w którym zamordował swoją żonę by uporządkować stare sprawy, jednak zebranie przybiera zupełnie odwrotny przebieg, w wyniku czego śmierć ponosi matka Róży- Stasia. Tutejsza prokurator przychyla się do wersji z motywem finansowym, jednak Meyer od początku doszukuje się drugiego dna, które okazuje się bardziej szokujące, niż ktokolwiek wcześniej mógł się spodziewać, a on sam niespodziewanie znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie...

    Katarzyny Bondy nikomu przedstawiać nie trzeba- kiedy lata temu pojawiła się na polskim rynku wydawniczym, niemalże z miejsca została okrzyknięta "Królową polskiego kryminału" i od tego czasu niezmiennie szturmem podbija serca czytelników każdą kolejną książką, nie tylko w Polsce, ale i na świecie, gdyż powieści autorki wydawane są łącznie w 16 krajach, a na podstawie "Lampionów" z serii "Cztery żywioły Saszy Załuskiej" powstał serial z Magdaleną Boczarską w roli głównej, który możecie obejrzeć w TVN oraz na Playerze. 
    Teraz Bonda powróciła do swojej debiutanckiej serii z Hubertem Meyerem i tak oto otrzymaliśmy piątą już część przygód słynnego profilera o jakże znamiennym tytule "Klatka dla niewinnych".

    Zdaję sobie sprawę, że dla większości fanów autorki najlepszą serią są "Cztery Żywoły...", jednak osobiście jestem zwolenniczą Huberta Meyera, od którego zaczęłam swoją przygodę z książkami Katarzyny Bondy i jest to zdecydowanie mój ulubiony cykl, jednak to, co otrzymujemy w "Klatce..." wymyka się wszelkim schematom i absolutnie rozkłada czytelnika na łopatki. To pierwsza książka, w której Hubert jest tak bardzo osobiście zaangażowany w sprawę i chyba właśnie to sprawia, że na część jest tak wyjątkowa. 
    Autorka zawiesiła sobie bardzo wysoko poprzeczkę: połączyła ogromną ilość bohaterów, z całą masą wątków, tropów i motywów, by ostatecznie obrócić wszystko o sto osiemdziesiąt stopni, a wszystko to utrzymane, wbrew pozorom w dość lekkiej stylistyce, która nie wymaga od czytelnika nadmiernego skupienia i sprawia, że książkę spokojnie można spakować do wakacyjnej walizki i spędzić z nią przyjemnie czas na leżaku- wydaje się niemożliwe? Cóż zapewne większość niedoświadczonych autorów koncertowo wyłożyłaby się na takim połączeniu, jednak Katarzyna Bonda doskonale wiedziała co robi i jaki efekt chce uzyskać i wyszło jej do perfekcyjnie. Dla mnie osobiście, to chyba najlepsza ze wszystkich książek autorki, jakie czytałam: Wciągająca historia pełna zwrotów akcji, skomplikowana, zawiła sprawa i nieprzewidywalne zakończenie- czy można chcieć więcej? Owszem można, bo zarówno ta, jak i wcześniejsze części serii nie byłby takie same, gdyby nie bohaterowie, których autorka kreuje w dość specyficzny sposób. Zazwyczaj im więcej jest postaci, tym bardziej są one płytkie, bo ciężko z równym zaangażowaniem skupić się na każdym bohaterze, jednak Katarzyna Bonda potrafi sprawić, że każda postać sprawia wrażenie uszytej na miarę, z dbałością o najdrobniejsze detale, z wykreowaną nie tylko osobowością ale wręcz duszą.

    Jedyny element, do którego mogę się delikatnie doczepić to fakt, że dla mnie niektóre wątki mogłyby zostać dokładniej opisane w zakończeniu. Osobiście nie lubię otwartych zakończeń, niewyjaśnionych wątków, a tutaj mam wrażenie, że epilog został nieco spłycony w stosunku co całości i autorka mogła poświęcić poszczególnym bohaterom nieco więcej uwagi. 

    "Klatka dla niewinnych" to powieść, jakiej w dorobku autorki jeszcze nie było, bardzo duże zróżnicowanie wątków i motywów, emocjonalne zaangażowanie śledczych i uwikłanie Meyera w zbrodnie sprawiają, że od książki dosłownie nie można się oderwać. Katarzyna Bonda zafundowała czytelnikom prawdziwy emocjonalny rollercoaster, jakby powiedział Hitchcock: "Najpierw było trzęsienie ziemi, a później napięcie rosło" i szczerze mówiąc nie jestem w stanie sobie wyobrazić, w jaki sposób autorka mogłaby to przebić przy kolejnej powieści...


Tytuł: "Klatka dla niewinnych"
Autor: Katarzyna Bonda
Wydawnictwo: MUZA
Data premiery: 28.07.2021r. 
Ilość stron: 448
ISBN: 
9788328717558



"Oczy Adrianny"- Danka Braun

"Oczy Adrianny"- Danka Braun

  

     Adrianna i Karolina-  dwie siostry różniące się niczym ogień i woda. Karolina- klasyczna piękność, która równie szybko przyciąga mężczyzn uwodzicielską urodą, co odstrasza ciężkim charakterem- krnąbrna, arogancka, często patrząca na innych z wyższością stanowi zupełne przeciwieństwo swojej młodszej siostry- Adrianny, która dla odmiany mimo zwyczajnej, nierzucającej się w oczy aparycji, przyciągała ludzi radosnym usposobieniem, uśmiechem na twarzy i ogólną życzliwością.  Dodatkowo sytuację rodzinną komplikuje fakt, że obie siostry zakochały się, w tym samym mężczyźnie- Mateuszu, szkolnym koledze Karoliny, który to jednak zainteresował się Adą i to z nią przez lata układał sobie życie.
    Młodzi, zakochani, z planami na przyszłość- ich życie przez kilka lat przypominało istną sielankę, jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy i ich szczęście również zostało przerwane w najmniej oczekiwanym momencie- tuż przed ślubem mieli wypadek, w wyniku którego Ada straciła wzrok, a co za tym idzie- szansę na wykonanie upragnionego zawodu- stomatologa i miłość życia... gdyż Mateusz nie uniósł ciążącej na nim odpowiedzialności i za namową matki, zerwał zaręczyny, co kompletnie rozbiło dziewczynę i skłoniło do podjęcia najbardziej dramatycznej decyzji...

    Ponownie spotykamy dziewczyny po sześciu latach od tragicznych wydarzeń, które na zawsze odmieniły życie całej rodziny. Adrianna po początkowym załamaniu otrząsnęła się i stanęła na nogi, zaczęła pracę jako masażystka, kończy studia i na wszelką cenę stara się udowodnić światu własną samodzielność, z kolei Karolina odrobiła lekcję empatii i stała się największym wsparciem dla swojej siostry. Tymczasem Ada rozwija swoje zainteresowana, poznaje nowych ludzi i kiedy jej życie na nowo nabiera barw, niespodziewanie na drodze sióstr ponownie staje Mateusz. Tylko, czy po tylu latach ciszy i wielu wyrządzonych krzywdach da się jeszcze naprawić dawne relacje? 

    "Oczy Adrianny" to kolejna już powieść Danki Braun i jeśli mam być szczera jedna z najbardziej zaskakujących w całym dorobku autorki. Tym razem spotykamy zupełnie nowych bohaterów, choć pojawia się też znany czytelnikom z wcześniejszych powieści- Mirek Filer, który mimo zawieszenia działalności detektywistycznej ponownie postanawia uruchomić swój śledczy zmysł, by dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w otoczeniu sióstr Wysockich, jednak tym razem to ani toczące się prywatne śledztwo, ani nawet jego rezultat nie będą stanowić clou powieści, gdyż temat jest dużo głębszy i bardziej rozbudowany. Autorka postanowiła tym razem wytoczyć najcięższe działa i oprócz warstwy rozrywkowej porusza również dużo poważniejsze tematy, które w literaturze kobiecej często stanowią swojego rodzaju samoistne tabu: permanentna rywalizacja i zazdrość sióstr, niedojrzałość partnera w obliczu wypadku, kiedy to w większości podobnych powieści zapewne mężczyzna przedstawiony byłby jako rycerz w srebrnej zbroi, stający na wysokości zadania i trwający dzielnie przy wybrance swojego serca wbrew wszelkim przeciwnością losu aż w końcu bardzo dojrzały i przemyślany wątek romantyczny wiecznego "Piotrusia Pana" z osobą ociemniałą, bez sztucznej idealizacji. 

    To za co bardzo cenię sobie autorkę to jej cudowna skłonność do autentyzmu, która we współczesnej, polskiej literaturze kobiecej jest prawdziwą rzadkością. Zazwyczaj wątki romantyczne mają bardzo konkretny schemat: Jest główna bohaterka- zazwyczaj szara myszka, o gołębim sercu i dwóch mężczyzn "ten zły"- będący złym do szpiku kości, niemający żadnych pozytywnych cech i "ten dobry"- rycerz w srebrnej zbroi, chodzący ideał, pozbawiony, jakiejkolwiek, choćby najmniejszej skazy...  Danka Braun, w swoich powieściach zrywa z tym odrealnionym schematem i kreuje swoich bohaterów na prawdziwych ludzi, z krwi i kości, gdzie każdy z nich ma swoje mocne i słabe strony, wady i zalety, podejmuje błędne, niezrozumiałe z perspektywy czytelnika decyzje, ale potrafi też twardo stąpać po ziemi i pokazać się z najlepszej strony i dotyczy to absolutnie każdego, zarówno główna bohaterka, jak i czarny charakter mają swoje lepsze i gorsze chwile i potrafią pokazać się zarówno z najlepszej jak i najgorszej strony, dzięki czemu całość zyskuje do bardziej realistyczny charakter, a czytelnik może  naprawdę utożsamić się z bohaterami, nie mając przy tym poczucia, że nie jest wystarczająco idealny...

    Niezwykle przypadł mi do gustu motyw niepełnosprawności głównej bohaterki i to, w jaki sposób autorka pokierowała jej wątkiem- nie uciekając od tematu, pokazując problemy dnia codziennego osoby ociemniałej, sytuacje, z którymi musi się mierzyć i psychologiczne aspekty związane z utratą wzroku w dorosłym życiu. 

    "Oczy Adrianny" to niezwykle wciągająca powieść pełna niespodziewanych zwrotów akcji- momentami bawi, momentami wzrusza, powoduje radość i złość, a przede wszystkim zmusza do refleksji- i chyba właśnie to jest najcenniejsze- jeżeli autorowi, przez literaturę rozrywkową, udaje się poruczyć w czytelnikowi tę czułą strunę i sprawić, że ten zaczyna zastanawiać się nad otaczającym go światem, to jest to niewątpliwy sukces autora i życzyłabym sobie i czytelnikom jak najwięcej takich książek. Danka Braun po raz kolejny pokazała, że nadal jest w świetnej formie i ciągle potrafi wciągnąć czytelnika w wykreowany przez siebie świat, do tego stopnia, że zbliżając się do ostatnich stron, naprawdę nie chce się opuszczać tej literackiej przestrzeni na rzecz świata rzeczywistego i cóż więcej mogę Wam powiedzieć? Chyba tylko tyle, że na waszym miejscu już teraz biegłabym do księgarni lub biblioteki, a mi tymczasem nie zostaje nic innego jak tylko czekać na kolejną powieść autorki...


Tytuł: "Oczy Adrianny"
Autor: Danka Braun
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 17.03.2021 r.
Ilość stron: 398
ISBN: 978-83-66473-35-5


 

 

 

 

"Elżbieta, Filip, Diana i Meghan. Zmierzch świata Windsorów"- Marek Rybarczyk

"Elżbieta, Filip, Diana i Meghan. Zmierzch świata Windsorów"- Marek Rybarczyk

 "Gdyby ktoś teraz malował obraz brytyjskiej rodziny królewskiej, zapewne postacie "buntowniczek", Diany i Meghan, umieściłby gdzieś na dalekim planie, w rogu. Centralne miejsce zajęliby Elżbieta, Filip i gromadka ich mniej lub bardziej grzesznych dzieci i wnuków. Byłby to obraz fałszywy, jak wszystkie dzieła malowane od setek lat na zamówienie dworów Europy. Bo to właśnie Diana i Meghan zagrały główne role w tej opowieści. To one bezpowrotnie zmieniły jej bieg, aż do obecnego zmierzchu świata Windsorów."

 


    Brytyjska rodzina królewska od zawsze znajdowała się w centrum zainteresowania maluczkich zjadaczy chleba. Podobnie jak dziś, ludzie śledzą poczynania gwiazd szklanego ekranu, tak już dekady temu, powszechne zainteresowanie budziło to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami pałacu Windsor. Nawet dziś, w trzeciej dekadzie XXI wieku, monarchia, która w zasadzie nie ma już żadnej realnej władzy, cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem, a przedstawiciele rodziny królewskiej, niczym najwięksi celebryci, regularnie pojawiają się na portalach plotkarskich na całym świecie, a każde ich wyjście jest szeroko komentowane, przez wnikliwych obserwatorów, którym nie umknie żadna, nawet najdrobniejsza wpadka.

    Jak to możliwe, że w nowoczesnym, pędzącym świecie, nadal interesuje nas tak archaistyczny twór, jakim jest brytyjska monarchia i jak w rzeczywistości funkcjonuje? O tym przekonacie się, sięgając po najnowszą książkę Marka Rybarczyka- "Elżbieta, Filip, Diana i Meghan. Zmierzch świata Windsorów". 

    Marek Rybarczyk to dziennikarz i znawca kultury brytyjskiej, a także autor kilku poczytnych książek poświęconych rodzinie królewskiej, jednak dla mnie było to pierwsze spotkanie z jego twórczością i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
    Początkowo nie byłam przekonana, czy jest to lektura dla mnie. Nigdy nie byłam fanką monarchii brytyjskiej- zawsze wydała mi się zbyt sztywna i sztuczna jak na współczesne realia, dodatkowo literatura faktu, nigdy nie była moim ulubionym gatunkiem, jednak patrząc na pozytywne recenzje, wcześniejszych publikacji autora- postanowiłam spróbować i nie żałuję.

    W najnowszej książce Marek Rybarczyk skupia się na przedstawieniu historii małżeństwa Elżbiety i Filipa z dość wyraźnym zaznaczeniem okoliczności wstąpienia na kron Elżbiety i panujących wówczas nastrojów społecznych. Mamy okazję poznać bliżej burzliwe życie księcia Filipa i usilne starania królowej o zachowanie odpowiedniego statusu rodziny. Elżbieta od początku była zafascynowana królową Wiktorią i w taki też sposób chciała prowadzić monarchię, zapomniała jedynie o jednym drobiazgu- świat idzie do przodu i przy takim rozwoju cywilizacji, próba zachowania dziewiętnastowiecznych wzorców musiała skończyć się porażką. I w dużej mierze tak się stało. Mimo że, z biegiem czasu, królowa zaczęła łagodnieć i zgadzać się na pewne ustępstwa, to każdy krok do przodu, w stronę współczesności, był jej prywatną porażką, do tego stopnia, że dla utrzymania pozorów, poświęciła szczęście zarówno własne, jak i swoich najbliższych byle tylko zachować "dobre imię monarchii". Gdyby nie jej upór, losy wielu członków rodziny królewskiej zapewne potoczyłoby się zupełnie inaczej.

    Kolejnymi przełomowymi momentami, który
m, autor poświęca uwagę, są pojawienie się w rodzinie królewskiej Diany, a później Meghan. Obie księżne szturmem wkroczyły, w szeregi Windsorów zwracając na siebie uwagę całego świata, a jednocześnie przyprawiając o ból głowy królową Elżbietę. Krnąbrne księżne, mające własne zdanie- to nie były wymarzone kandydatki na członkinie rodziny królewskiej i w przypadku każdej z nich Elżbieta jasno dała im do zrozumienia, gdzie jest ich miejsce, nie przewidziała jednak, że ani Diana, ani Meghan nie zamierzają poświęcać własnego życia, by realizować wizję monarchini, która od początku była sprzeczna z ich własnym światopoglądem i osobiście wcale mnie to nie dziwi...

    Marek Rybarczyk w bardzo obrazowy i ciekawy, sposób przedstawia losy najpopularniejszej monarchii świata. Jego wnikliwe analizy robią wrażenie na czytelnikach i sprawiają, że nawet taki ignorant jak ja, może zacząć się żywo interesować tym, co dzieje się wokół rodziny Windsorów. Chociaż moje zdanie na temat samej królowej nie uległo zmianie, wręcz przeciwnie- nadal uważam, że obejmując tron jako młodziutka kobieta, zainspirowana rządami swojej babci, narzuciła sobie bardzo rygorystyczną dyscyplinę i poświęciła własne szczęście dla dobra monarchii i cóż, to był jej wybór, jednak problemy pojawiły się, gdy tego samego zaczęła wymagać od swoich bliskich, a zmuszając młodych ludzi, by żyli zgodnie z dziewiętnastowiecznymi standardami, musiało skończyć się źle. I tak też się stało, jej pierworodny syn przez większość życia musiał ukrywać się z uczuciami do ukochanej kobiety, tylko dlatego, że w ocenie jego matki nie była wystarczająco dobra dla monarchii, w rezultacie pchnęła go w ramiona młodziutkiej Diany, którą ostatecznie doprowadzili na skraj załamania, a jak skończyła się jej historia, wszyscy wiemy... W teorii wydawałoby się, że śmierć Diany, powinna dać Królowej do myślenia, ale jak widać, nic takiego się nie stało. Jedynym "ustępstwem" z jej strony była zgoda na ślub Harrego i Meghan. Ciemnoskóra rozwódka zza oceanu, a do tego aktorka i aktywistka- tego w rodzinie królewskiej jeszcze nie było. I kiedy wszyscy zacierali ręce, wieszcząc prawdziwą rewolucję i mając nadzieję, że nowa księżna wprowadzi Windsorów w XXI wiek, Elżbieta powiedziała "dość". Meghan na wyglądać skromnie, zgodnie z protokołem, nie wypowiadać się publicznie, nie wyrażać własnych opinii, a jedynie uczestniczyć w wydarzeniach, na które zostanie wysłana przez Pałac i ładnie się uśmiechać. I początkowo tak nawet było, jednak na dłuższą metę to się nie mogło udać. Meghan zaczęła się dusić w rodzinie królewskiej, dodatkowo fala hejtu, jaka wylewała się na nią przy każdej okazji- załamała ją, a Harry, postanowił zrobić wszystko, by żona nie podzieliła losów jego matki i takim oto sposobem, Królowa "niechcący" pozbyła się z rodziny swojego ukochanego wnuka, który postanowił porzucić deszczową Anglię na rzecz słonecznej Kalifornii. 

     W swojej książce autor postanowił również pokusić się o rozważania, co stanie się z monarchią po odejściu Królowej, co biorąc pod uwagę sędziwy wiek monarchini, jest nieuniknione. Często publicyści mówią, że po odejściu Elżbiety monarchia nie będzie już taka sama. Cóż, na pewno nie, ale daleka jestem od stwierdzenia, że "monarchia chyli się ku upadkowi", wręcz przeciwnie- uważam, że po przejęciu korony przez Karola lub Williama nastąpić może nowe rozdanie, wszystko zależy jedynie od tego, czy będą chcieli otworzyć się na ludzi i w pełni wejść w XXI wiek, więc nie żegnajmy tak szybko rodziny Windsorów, bo moim zdaniem, oni wcale nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa...

 

Tytuł: "Elżbieta, Filip, Diana i Meghan. Zmierzch świata Windsorów"
Autor: Marek Rybarczyk
Wydawnictwo: MUZA
Data wydania: 17.03.2021r.
Ilość stron: 336
ISBN: 978-83-287-1584-4    

 

""Apokalipsy według Joanny"- Anna Robak-Reczek

""Apokalipsy według Joanny"- Anna Robak-Reczek

    


    Koniec świata. Czyż nie brzmi donośnie? Cóż, apokalipsa zawsze działała na wyobraźnię. Co kilka lat pojawiają się nowe teorie spiskowe dotyczące kolejnej, tym razem w 100% pewnej daty końca świata (wszak wszystkie wcześniejsze, "pewne" daty, były tylko takim drobnym żarcikiem, czy też błędem przy obliczeniach, ale teraz to już na pewno koniec). A skoro apokalipsa już lada moment, to wypadałoby się do niej przygotować, więc przy każdym następnym "końcu świata", kolejni ludzie zasilają grono preppersów, by być przygotowanymi na każdą ewentualność. Ale co, jeśli koniec świata już był? I to nie raz czy dwa? Co jeśli apokalipsa to nie, wielki wybuch zmiatający wszystko z powierzchni ziemi, a w rzeczywistości każdy z nas przeżywa swój własny, indywidualny koniec świata? Jeśli wydaje Wam się, że postradałam zmysły, to zdecydowanie musicie sięgnąć po najnowszą powieść Anny Robak-Reczek, a jakże intrygującym tytule: "Apokalipsy według Joanny".

    Joanna to dorosła kobieta- matka, żona, córka, zmagająca się z problemami życia codziennego jak każdy z nas- raz z większymi, raz z mniejszymi- jak to w życiu bywa. Jednak w pewnym momencie dochodzi do ściany: codzienność zaczyna ją przytłaczać, odczuwa lęki, których nie potrafi pokonać, dodatkowo śledząc bieżące wydarzenia, nabiera przekonania, że zbliża się koniec świata i przerażona tą perspektywą, postanawia przygotować się na nadchodzącą apokalipsę: Śledzi grupy preppersów, gromadzi zapasy i przygotowuje schronienie dla rodziny w odziedziczonym po rodzicach, domku w lesie. Jednak przygotowania nie przynoszą jej upragnionej ulgi. Wręcz przeciwnie: z każdym kolejnym dniem, kobieta coraz bardziej zamyka się w sobie i staje się coraz bardziej samotna we własnym domu. Dzieci dorastają i zaczynają żyć własnym życiem, mąż przeżywa drugą młodość i korzysta z uroków świata, a w Joannie, z każdym kolejnym dniem, umiera chęć do życia i do walki. Aż w końcu dochodzi do momentu, kiedy zupełnie się poddaje: Nie wychodzi z domu, nie je, nie śpi. Przeżywa swój własny, prywatny koniec świata. Jednak każdy koniec, jest jednocześnie początkiem i tu z pomocą Joannie przychodzi Thijs- partner jej zmarłego brata, który na nowo budzi w niej chęci do życia i walki...

    Długo zastanawiałam się, co powinnam powiedzieć Wam, o tej powieści i szczerze mówiąc, nawet w momencie, w którym to piszę, nie mam co do tego pewności. To, co z całą pewnością mogę Wam powiedzieć, to że ta powieść, wbrew pozorom wcale nie jest tak lekka, na jaką by się zapowiadała. Nie jest to wcale zabawna historia, z akcją pędzącą w zawrotnym tempie. Wręcz przeciwnie: To raczej spokojna powieść, o dość leniwym tempie, wymagająca odrobiny skupienia i refleksji, która pozwala człowiekowi zatrzymać się na chwilę i spojrzeć z perspektywy na otaczający nas świat i ludzi, obudzić w sobie, pokłady empatii, o jakie sami sobie byście nie podejrzewali i pomyśleć ciepło o osobach, o których dotychczas nie mieliście najlepszego zdania. Bo każdy przechodzeń, nielubiany współpracownik, sąsiad czy koleżanka, ma własne zmartwienia, o których my sami nie mamy pojęcia.

    „Apokalipsy według Joanny” to pozornie prosta, lekka powieść, o mocnym, drugim dnie, którego początkowo zupełnie się nie spodziewałam. To historia zmuszająca do refleksji, poruszająca czułe struny ludzkiej wrażliwości i sprawiająca, że choć przez chwilę potrafimy spojrzeć na drugiego człowieka z pewną empatią, bez oceniania i pretensji, bo to, że czyjeś problemy wydają nam się błahe, nie znaczy, że takie są dla drugiej osoby. Każdy z nas dostaje taki ciężar, jaki jest w stanie unieść, dlatego czasem warto powstrzymać się od niewybrednych komentarzy i ocen, bo być może ktoś właśnie przeżywa swój własny, prywatny koniec świata...

 

Tytuł: "Apokalipsy według Joanny"
Autor: anna Robak-Reczek
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 01.03.2021r.
Ilość stron: 303
ISBN: 978-83-66332-42-3


Inne książki autorki:
"Odzyskanie"- >recenzja<

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...




zBLOGowani.pl

Copyright © 2014 Książkoholiczka94 , Blogger