"Całkiem zabawna historia"- Ned Vizzini
"Z życia nie da się wyleczyć. Można tylko się nauczyć z nim sobie radzić."
Tytuł: "Całkiem zabawna historia" Autor: Ned Vizzini Tłumaczenie: Marcin Wróbel Wydawnictwo: HarperCollins Data wydania: 02.03.2016r. ISBN: 978-83-276-2036-1 Ilość stron: 336 |
Są takie książki, których
przeczytanie jest prawdziwym wyzwaniem. Siedzisz, przewracasz kolejne
strony, „coś” czytasz, choć tak naprawdę nie wiesz co, po co i
dlaczego. Niestety tym razem, trafiłam na taką właśnie pozycję.
Głównym bohaterem powieści jest
Craig- ambitny piętnastolatek, który właśnie dostał się do
prestiżowego liceum. W tym momencie zaczynają się jego problemy.
Chłopak zawsze trzymał się nieco na uboczu, w czasie gdy jego
rówieśnicy imprezowali, on cały swój czas poświęcał
na naukę. Dostanie się do słynnego Licem Kard Kierowniczych miał
być kolejnym krokiem w jego krótkiej „karierze”. Niestety
rzeczywistość okazuje się zgoła inna. Craig nie nadąża za
tempem narzuconym w nowej szkole, co powoduje u niego narastającą
frustrację. Czuje się osaczony, każdy czegoś od niego oczekuje, a
on nie jest w stanie sprostać wymaganiom społeczeństwa. W
rezultacie Craig stwierdza, że nie chce już żyć. Planuje swoje
samobójstwo i jest już zdecydowany zakończyć swój żywot, jednak
ostatecznie postanawia dać sobie „ostatnią szansę” i trafia do
szpitala. Paradoksalnie dopiero na oddziale psychiatrycznym zaczyna
naprawdę żyć, spotyka ludzi z podobnymi problemami, zaczyna
analizować własne życie i dochodzi do wniosku, że najwyższy czas
wprowadzić pewne zmiany, które pozwolą mu na nowo cieszyć się
życiem.
„Całkiem zabawna historia” to
bardzo ciężka do oceny książka, ze względu na okoliczności jej
powstania- prywanie Ned Vizzini przez wiele zmagał się z depresją.
Choroba pokonała go w wieku 31 lat - popełnił samobójstwo skacząc
z balkonu mieszkania swoich rodziców. Dlatego też otwarte zostaje
pytanie: na ile autor czerpał z własnych doświadczeń, a na ile
jest to fikcja literacka.
Jednak nie jest to autobiografia,
dlatego też nie będę rozwodzić się specjalnie nad tą kwestią.
Jest taka grupa książek, która
najbardziej mnie denerwuje- tzw. niewykorzystane potencjały. Co
jakiś czas trafiam na książki, których tematyka od początku mnie
zaciekawia, liczę na porcję dobrej literatury, a w trakcie czytania
przeżywam olbrzymie rozczarowanie i do tej grupy zalicza się
„Całkiem zabawna historia”. Tematyka poruszana w powieści jest
niewątpliwie bardzo ważna, gdyż depresja jest chorobą, która
dotyka coraz więcej ludzi, również nastolatków, jednak w powieści
wyglądało to trochę jak moda, czy też niezwykle pociągające,
towarzyskie zjawisko, coś w stylu „Masz depresję? Ale super, ja
chyba też mam”, bo dla młodzieży depresja jest taka trendy.
Niestety taka kreacja jest kompletnie odrealniona, a forma ukazania
choroby sprawia, że jej waga została bardzo spłycona. Nieco powagi całości dodają rozmowy ze starszymi pacjentami oddziału i muszę przyznać, że te fragmenty są moimi ulubionymi w całej powieści, gdyż pokazują, że doświadczenie życiowe, ciągle ma znaczenie, nawet dziś w XXI wieku, kiedy to podobno w cenie jest wyłącznie młodość i piękno.
Jeśli chodzi o styl to pozostawia on wiele
do życzenia. Mimo prostego języka, książkę czyta się bardzo
ciężko, dodatkowo całość została napisana w czasie
teraźniejszym, co moim zdaniem jest zabiegiem absolutnie zbędnym.
Na obronę książki mogę tylko
podkreślić tematykę, która jest naprawdę ciekawa i ważna,
dlatego tym bardziej żałuję, że ostateczna forma powieści jest
tak niedopracowana.
Na podstawie powieści w 2010 roku
postał film w reżyserii Ryana Flecka i Anny Boden z Keirem
Gilchristem w roli głównej i szczerze mówiąc jest bardzo
ciekawa tej produkcji, tak więc możecie spodziewać się niebawem
kolejnej odsłony cyklu „Między książką a filmem”.
"Całkiem zabawna historia" to książka poruszająca niezwykle ważne kwestie w nieco płytki sposób, myślę, że może spodobać się szczególnie nastolatkom, dorosłych czytelników raczej nie namawiam do lektury.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu HarperCollins
Książka bierze udział w wyzwaniu
"Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (+2,5 cm.)
"Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (+2,5 cm.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, za Twoją wizytę. Zostaw ślad swojej obecności...